Page:PL A Daudet Mały.djvu/28

This page has not been proofread.

 Czasami ktoś cicho uchyla drzwi; wchodzi pani Eyssette. Zbliża się do Małego na palcach. Tss...
 — Pracujesz? — szepcze pocichu.
 — Tak, mamo.
 — Czy ci nie zimno?
 — O nie!
 Mały kłamie — bywało mu bardzo zimno.
 Pani Eyssette siada sobie koło niego z robótką i pozostaje tak długie godziny, rachując pocichu oczka na drutach i wzdychając ciężko od czasu do czasu.
 Biedaczka myślą przebywała wciąż w swoich stronach, których nie miała nadziei już nigdy zobaczyć. Niestety, na swoje nieszczęście i nieszczęście wszystkich nas, miała je ujrzeć wkrótce.

III.
Umarł — módlcie się za niego!

 Było to któregoś poniedziałku w lipcu.
 Wychodząc dnia tego ze szkoły, dałem się namówić na partię piłki. W chwili, gdy wreszcie postanowiłem wrócić do domu, okazało sie, że jest znacznie później, niżbym sobie życzył. Z placu Terreux na ulicę Lanterne pędziłem więc kłusa z książkami, przywieszonemi do paska, i czapką w zębach.
 Drżąc ze strachu przed ojcem, odetchnąłem dopiero w sieni na chwilkę, tyle tylko ile, trzeba było, aby zdążyć naprędce coś zmyślić na usprawiedliwienie opóźnienia. Poczem zadzwoniłem śmiało.
 Otworzył mi pan Eyssette. — „Tak późno wracasz!“