nie są na to, by niemi zamiatać bulwary przedmieścia... Jeden cały pokój wypełniony byt tylko jej garderobą... Suknie wisiały dokoła ścian na stalowych wieszakach, a długie, ciężkie ich fałdy żywemi barwami odcinały się fantastycznie na tle wytartej kamiennej posadzki i zniszczonych mebli. W tym pokoju sypiała tez murzynka.
Umieściła tam swój siennik, podkowę i butelkę wódki; nie dawano jej światła z obawy, aby me zaprószyła ognia.
To też, gdy oboje wracali nocą, zastawali murzynkę, skuloną na sienniku w świetle księżyca, niby wielką czarownicę, którą Sinobrody pozostawił na straży swoich siedmiu powieszonych żon... Drugi, mniejszy pokój, zajmowała Irma Borel i Mały wraz z kakatoesem. Mieściło się tam zaledwie łóżko, stół, parę krzeseł i drążek dla ptaka.
Nie wydalali się nigdy ze swego smutnego, ciasnego mieszkania. Wszystkie wolne chwile poświęcali na powtarzanie ról, wskutek czego panowała w nich bezustannie piekielna wrzawa. W całym domu rozlegały się ich dramatyczne ryki: — „Moja córka! Oddajcie mi moją córkę!...“ — „Tędy droga, Gasparze!...” — „Imię, imię jego, nędzniku!...” — a wszystko to przy akompanjamencie rozdzierających wrzasków kakatoesa i donośnego śpiewu „Białej Kukułki“: — Tolokototinian! Tolokototinian!
Irma Borel czuła się zupełnie szczęśliwą. Jej to życie przypadało do smaku. Zachwycała się tą zabawą w ubogą parę artystów. — „Nie żałuję niczego!” — mawiała często. I dlaczegóż miałaby żałować?! Wie-
Page:PL A Daudet Mały.djvu/281
This page has not been proofread.