Page:PL A Daudet Mały.djvu/29

This page has not been proofread.

— powiedział. Zacząłem, drżąc, opowiadać mu moje zmyślone przygody, ale drogie ojczysko nie pozwoliło mi skończyć. Przycisnął mnie do piersi i całował długo, długo.
 Przygotowany co najmniej na dobrą burę, zdziwiłem się temu przyjęciu. W pierwszej chwili pomyślałem, że to pewnie proboszcz z St. Nizier zaproszony jest na obiad — wiedziałem z doświadczenia, że w takie dni nie gniewano się na nas nigdy. W jadalni przekonałem się jednak natychmiast, że się mylę: były tylko dwa nakrycia na stole — dla ojca i dla mnie.
 — A mama i Kubuś? — zapytałem, zdziwiony.
 Pan Eyssette odpowiedział mi jakoś niezwykle łagodnie:
 — Matka i Kuba wyjechali, Danielu, brat twój, ksiądz, jest bardzo chory.
 A widząc, żem zbladł, dodał żartobliwie, by mnie uspokoić:
 — Et, tak sobie powiedziałem, że jest bardzo chory — napisali nam, że leży; znasz matkę, uparła się koniecznie jechać, dałem jej Kubusia, żeby jej było trochę raźniej... To pewnie nic poważnego... A teraz siadajmy do jedzenia — umieram z głodu.
 Siadłem w milczeniu, ale serce mi się ściskało i z trudem powstrzymywałem łzy. Smutny to był obiad; siedzieliśmy naprzeciwko siebie bez słowa. Pan Eyssete łykał szybko potrawy i popijał wino wielkiemi haustami, to znów przestawał nagle jeść, popadając w zadumę...
 Ja siedziałem nieruchomo na drugim końcu sto-