cztery miesiące, nie mówiąc już o innych drobnych należnościach.
— Dobrze. Zapłacą wszystko.
I nie tracąc ani chwili czasu, nie strzepnąwszy nawet pyłu podróżnego z ubrania, udał się na poszukiwanie swojego dziecka.
Udał się najpierw do drukarza, rozumiejąc słusznie, że Daniel musiał tam pewnie zachodzić często, jako do głównego składu Sielskiego Dramatu.
— Miałem właśnie pisać do pana — odezwał się drukarz, gdy go zobaczył. — Pan wie, że termin płatności pierwszego wekslu przypada za cztery dni.
Kubuś odparł spokojnie:
— Myślałem lo tem... Od jutra zaczną chodzić po księgarniach. Mam tam pieniądze...
Sprzedaż poszła doskonale.
Drukarz otworzył szeroko niebieskie oczy Alzatczyka:
— Jakto?! Sprzedaż poszła doskonale! Kto to panu powiedział?
Kubuś zbladł, przeczuwając jakąś katastrofą.
— Niechno pan spojrzy na ten stos książek w kącie. To „Sielski Dramat”. Od pięciu miesięcy, odkąd jest w handlu, sprzedano tylko jeden egzemplarz. Wkońcu sprzykrzyło się to księgarzom i zwrócili mi cały nakład. W tej chwili to już tylko makulatura, a szkoda, ładny to był druk!
Każde słowo drukarza spadało, jak głaz, na głową Kubusia. Dobiła go ostatecznie wiadomość, że Mały pożyczał na jego rachunek pieniądze od drukarza.
— Nie dalej, jak wczoraj — ciągnął nielitościwy
Page:PL A Daudet Mały.djvu/293
This page has not been proofread.