Page:PL A Daudet Mały.djvu/294

This page has not been proofread.

Alzatczyk przysłał mi tu jakąś okropną murzynką z prośbą, bym mu pożyczył dwa luidory. Ale odmówiłem. Najperw dlatego, że ten tajemniczy wysłaniec z głową kominiarza nie wzbudzał we mnie zaufania, a po za tem, pan przecież rozumie, ja nie mam za dużo pieniędzy, a i tak już dałem bratu czterysta franków.
 — Wiem o tem — odparł z godnością Kubuś — ale niech pan będzie spokojny, te pieniądze zostaną panu zwrócone wkrótce.
 I powiedziawszy to, wyszedł szybko, chcąc ukryć wzruszenie. Na ulicy jednak siły go opuściły. Musiał usiąść na pobliskiej barjerze. Nogi się pod nim uginały. Ucieczka dzieciaka, utrata posady, dług u drukarza, komorne, długi u portjera, termin płatności weksla pojutrze — wszystko to wirowało w jego głowie. Nagle porwał się na nogi: — „Najpierw długi, to najpilniejsze!“ — Pomimo nikczemnego postępowania brata z Pierrotte’ami postanowił bez wahania udać się do nich o pomoc.
 Wchodząc do składu dawnej firmy Lalouette, Kubuś dostrzegł za kontuarem jakąś nabrzękłą i pożółkłą twarz, której nie poznał. Ale na odgłos zamykanych drzwi, wielka głowa uniosła się z ponad stołu i zobaczywszy go krzyknęła:
 — Że tak słusznie powiedzieć można!...
 Nie ulegało wątpliwości, był to pan Pierrotte we własnej osobie, ale jaki wynędzniały! Nieukojony smutek jedynaczki przeobraził go zupełnie. Znikł jowialny, kwitnący Seweńczyk. Łzy, które od tylu miesięcy wylewała jego córka, zaczerwieniły mu powieki,