Page:PL A Daudet Mały.djvu/311

This page has not been proofread.

robiło, gdy patrzyłem, że on tak ciężko musi pracować; myślałem z goryczą: ...Naco ja żyją na tym świecie?... Nie umiem do niczego przyłożyć ręki... Nic nie daję wzamian za słońce, które mi przyświeca. Jedno tylko potrafię — dręczyć wszystkich koło siebie i wyciskać łzy z „czarnych oczu“, które mnie tak miłowały... Myślałem o „czarnych oczach“ i z bólem spoglądałem na złocone pudełko, które Kubuś, być może rozmyślnie, ustawił na czworograniastym kopule zegara. Ile wspomnień wiązało się z tem pudełkiem! Jak wymownie przemawiało ono do mnie z wysokości swojego bronzowego cokołu! — „Czarne oczy” oddały ci swoja serce, coś ty z niem zrobił?... oddałeś ja na pastwę zwierzętom... Pożarła je „Biała Kukułka“!..“
 Żywiąc jeszcze w głębi duszy cień nadziei, starałem się przywołać do życia, ogrzać własnam tchnieniem wszystkie te echa minionego szczęścia, które zamordowałem był własnoręcznie. Powtarzałem sobie: Biała Kukułka“ pożarła je! „Biała Kukułka“ pożarła je!...
 Ten dość długi melancholijny wieczór u kominka, spędzony przy pracy i marzeniach, maluje dość ściśle tryb życia, który mieliśmy prowadzić i nadal. Wszystkie następne dni podobne były do owego wieczora... Oczywista, że marzeniom oddawałem się ja, nie Kubuś. On przesiadywał po dziesięć godzin dziennie nad grubemi księgami, pogrążony po szyję w rachunkach. Ja tymczasem podtrzymywałem ogień w kominku i dokładając drzewek, mówiłem do złoconego pudełeczka: — „Pomówmy trochę o „czarnych