Page:PL A Daudet Mały.djvu/320

This page has not been proofread.

jednak Kubuś zawołał mnie i kazał mi stanąć u wezgłowia, koło Pierrotte’a.
 — Danielu — powiedział po długiem milczeniu — bardzo mi ciężko opuścić ciebie. Pociesza mnie tylko to, że nie zostawiam ciebie samego... Pozostanie ci Pierrotte, dobry Pierrotte, który ci przebacza i zobowiązuje się zastąpić mnie przy tobie...
 — O taki panie Jakóbie, zobowiązuję się... że tak słusznie powiedzieć można... zobowiązuję się...
 — Widzisz, mój Mały — ciągnął Kubuś — ty sam jeden nie potrafisz nigdy odbudować ogniska... nie mówię tego, żeby ci zrobić przykrość... ale ty nie nadajesz się na budowniczego ogniska... Myślę jednak, że o ile ci Pierrotte dopomoże, to będziesz mógł urzeczywistnić nasze marzenia... Nie żądam od ciebie, abyś się starał zostać dojrzałym człowiekiem; myślę tak, jak ksiądz Germane, że będziesz całe życie dzieckiem. Ale błagam cię, bądź zawsze dobrem dzieckiem, dzielnem dzieckiem, a szczególnie... zbliżno się trochę, żebym ci to powiedział do ucha... szczególniej niech „czarne oczy“ przez ciebie nie płaczą nigdy...
 Tu mój ukochany spoczął chwilę, poczem mówił dalej:
 — Gdy już będzie po wszystkiem — napiszesz do ojca i matki. Tylko trzeba będzie ich przygotować powoli... bo tak odrazu, to byłoby dla nich zbyt straszne... Rozumiesz teraz dlaczego nie sprowadzałem pani Eyssette. Nie chciałem, żeby przy tem była... To są za ciężkie chwile dla matek...
 Przerwał i spojrzał ku drzwiom: