Page:PL A Daudet Mały.djvu/39

This page has not been proofread.

się wielkiemi krokami po sklepie, nie mówiąc ani owa. Był bardzo wzruszony, a Mały? o, i on także, możecie być pewni. Po chwili milczenia pan Eyssette zabrał znowu głos:
 — Mój chłopcze, muszę ci powiedzieć złą i to bardzo złą nowinę; trzeba się nam będzie wszystkim rozstać, a oto dlaczego...
 W tej chwili z poza niedomkniętych drzwi rozległo się wielkie, rozdzierające łkanie.
 — Osioł z ciebie, Kuba! — krzyknął pan Eyssette, nie odwracając głowy, i ciągnął dalej:
 — Kiedy przed ośmiu laty przybywaliśmy do Lionu, zrujnowani przez rewolucjonistów, myślałem, że wytrwałą pracą uda mi się odzyskać majątek. Ale piekła się na mnie zawzięły. Tyle tylko dokonałem, że jesteśmy po szyję pogrążeni w długach, w nędzy... Niema co, ugrzęźliśmy... Widzę tylko jeden ratunek: spieniężyć tę resztę mienia, które nam pozostało, i wobec tego, że wy obaj już podrośliście — szukać zarobku, każdy na swoją rękę.
 W tem miejscu nowy wybuch płaczu niewidzialnego Kubusia przerwał mowę ojcu, ale, że sam on był też bardzo wzruszony, więc nie rozgniewał się, a dał mi tylko ręką znak, żebym zamknął drzwi, potem zaś podjął na nowo:
 — Słuchaj więc, co postanowiłem: matka pojedzie tymczasem na południe do swego brata, wuja Baptysty, Kuba pozostanie w Lionie — udało mi się wynaleźć mu posadę w lombardzie. Ja wstępuję, jako komiwojażer, do towarzystwa wyrobu i sprzedaży win, a i ty, moje dziecko, musisz też zacząć zara-