Page:PL A Daudet Mały.djvu/43

This page has not been proofread.

staruszek, szczupły i żwawy, bez najmniejszego śladu pedanterji. Przyjął Eyssetta, syna, bardzo życzliwie.nWszakże, gdy wprowadzono mnie do gabinetu, nie mógł ukryć zdziwienia.
 — A, mój Boże! — zawołał — jakiż on mały!
 Rzeczywiście byłem śmiesznie mały, a w dodatku wyglądałem tak młodo i tak wiotko!
 Okrzyk rektora spadł na mnie, jak uderzenie obucha.
 ... Nie zechce mnie przyjąć — pomyślałem i czułem, że drżę na całem ciele.
 Na szczęście rektor, jakgdyby zgadując, co się dzieje w tej biednej głowinie, odezwał się:
 — Podejdź tu bliżej, chłopcze... Mamy więc zrobić z ciebie wychowawcę. W twoim wieku, z twoim wzrostem i wyglądem ciężej ci jeszcze będzie, niż innym. Ale, cóż robić, skoro musisz zarabiać na życie, moje dziecko, skoro niema innej rady, postaramy się ułożyć wszystko tak, aby ci było jak najlepiej... Na początek nie pójdziesz do dużego zakładu. Poślę cię do kolegjum gminnego o kilka mi! stąd, w Sarlande, w górach. Tam będziesz terminował. Wyrobisz się na człowieka, zaprawisz do zawodu, podrośniesz, doczekasz się wąsów, a jak już ci wyrosną wąsy — wtedy zobaczymy!
 Przemawiając w te słowa, rektor pisał jednocześnie list polecający do dyrektora kolegjum w Sarlande. Gdy skończył, wręczył pismo Małemu i namawiał, aby tego samego dnia ruszył w drogę. Dał mu jeszcze kilka dobrych rad, pogłaskał go p© twarzy