Page:PL A Daudet Mały.djvu/47

This page has not been proofread.

 — Jaka szkoda! Tak przyjemnie było, o tylu rzeczach chciałoby się jeszcze pomówić... Ale trudno, skoro pan Daniel ma tu jeszcze znajomych w mieście, starzy przyjaciele z „Pod towarzysza wędrownego“ nie chcą go zatrzymywać. — „Szczęśliwej podróży, niech Bóg prowadzi, miły paniczu!“ — Dobre życzenia Anny i Jana towarzyszą mu aż na ulicę.
 A wiecie, kto to jest ten ktoś, kogo Mały chce koniecznie zobaczyć, zanim odjedzie? To fabryka, ta fabryka, którą tak miłował i opłakiwał tyle, gdy przyszło ją porzucić; to ogród i warsztaty, wyniosłe platany, wszyscy towarzysze dzieciństwa, wszystkie radości szczęśliwych dni. Cóż chcecie? serce człowieka podlega takim słabostkom; przywiązuje się do wszystkiego — nawet do drzew i kamieni! ukochać może na wet fabrykę. Zresztą, świadczą wszak o tem dzieje: dowodem — Robinson, który, po powrocie do Anglji wybrał się znów na wędrówkę po morzach i przebył setki mil, żeby raz jeszcze zobaczyć swoją odludną wyspę.
 Nie dziwcie się tedy, że Mały nie zawahał się nad łożyć kilku kroków, by odwiedzić swoją wyspę.
 Już wyniosłe platany, których rozłożyste korona bujają ponad domami, poznały starego przyjaciela, biegnącego co sił na ich spotkanie. Kłaniają mu się zdaleka i chylą się ku sobie, jakgdyby szeptały: — „Daniel Eyssette, Daniel Eyssette powrócił!“
 A on śpieszy, śpieszy.., ale dobiegłszy do fabryki, staje, zdumiony...
 Wysoki, stary mur, z poza którego nie wychyla się bodaj jeden wierzchołek lauru ani granatu. Nie widać okien, tylko jakieś okrągłe otwory. Tam, gdzie