Page:PL A Daudet Mały.djvu/54

This page has not been proofread.

lampkę mosiężną; „czarne oczy“ — nic nie niosły... oba cienie przesunęły się szybko, w milczeniu, nie zauważywszy mnie nawet i znikły dawno, a ja wciąż stałem na miejscu, opanowany sprzecznemi wrażeniami lęku i uroku.
 Ruszyłem w dalszą drogę poomacku, ale serce biło mi mocno i wciąż w ciemności widziałem przed sobą okropną wróżkę w okularach, sunącą obok czarnych oczu...
 Należało wszakże zatroszczyć się o nocleg — była to niełatwa sprawa. Na szczęście mężczyzna z blond wąsami ćmił właśnie fajkę przed mieszkaniem szwajcara i zaofiarował mi natychmiast swoje usługi; obiecał, że zaprowadzi mnie do porządnego i niedrogiego hotelu, gdzie będę obsłużony po królewsku. Przystałem bardzo chętnie.
 Ten pan o sumiastych wąsach wyglądał wcale dobrodusznie. Dowiedziałem się, że się nazywa Roger, że jest w kolegjum nauczycielem fechtunku, pływania, tańców i gimnastyki, że służył przez długie lata w strzelcach afrykańskich. To zjednało mu moją sympatję ostatecznie. Dzieci zazwyczaj lubią żołnierzy.
 Rozstaliśmy się przed drzwiami hotelu, ściskając się mocno za ręce i ślubując sobie przyjaźń serdeczną.
 A teraz, czytelniku, muszę ci się do czegoś przyznać: oto kiedy Mały znalazł się sam w zimnym pokoju hotelowym, kiedy spojrzał na to łóżko, obce i pospolite, kiedy poczuł się tak daleko od wszystkich swoich ukochanych, serce wezbrało mu smutkiem i wielki ten filozof rozpłakał się, jak dziecko. Życie