Page:PL JI Kraszewski Listy from Ognisko Domowe Y 1876 No 12 page 137 part 1.png

This page has been proofread.
LISTY J. I. KRASZEWSKIEGO.






III.

 Mamy tu prawdziwie marcową pogodę. Wiosna, jak zawsze, nim się w całym swym wdzięku rozwinie, przebywa jakąś tajemniczą walkę z zimą, która jej ustąpić nie chce; kwiaty, stworzenie wszelkie, a nawet najniezależniejszy od wpływów atmosferycznych, bo umiejący się od nich ochraniać — człowiek, — cierpieć musi. W ogóle, wszelkie przesilenia i zwroty, wszystkie przejścia z jednego stanu do drugiego — siły wyczerpują i kosztują wiele. W iluż to podobnych momentach krytycznych — moralnej walki — pada narażony na nią!.. Ta młodziuchna wiosna, przez jakąś assocyacyę idei, na myśl nam przywiodła jedną kwestyę, którą od dawna zabieraliśmy się poruszyć, dotykać jej nie śmiąc dotąd; narzuca się ona nam tak natrętnie, że w końcu oprzeć się trudno. Więc, chociażbyśmy narazić się mieli na najsilniejszą opozycyę ze strony innych przekonań — raz się z tego wyspowiadać należy.
 Widujemy zapowiadane po dziennikach repertuary teatrzyków amatorskich dziecinnych. We Lwowie, zdaje mi się, wychodzi cały zbiór podobny. Teatra amatorskie w sobie, są niezawodnie rzeczą bardzo, — z wielu względów dobrą, — miłą, kształcącą, słowem: pożyteczną. Wpływ ich na spółeczeństwo niezaprzeczenie wielki i zdrowy. Nad tem się rozwodzić nie potrzebujemy — ale... teatrzyki dziecinne!
 Możnaż i należy to dziecię, którego potrzeba kształcić najprzód charakter, wżyć od najmłodszych lat komedyi?? Zadania sztuki, dziecię pojąć nie jest w możności, a wprawiając się do udawania, uczy się zarazem najszkodliwszej rzeczy dla przyszłości: cenienia pozoru, — wyrabiania w sobie czynnego kłamstwa. Skutek moralny nie może być dobry, choć dziecię w fałszywym kierunku rozwinięte, może pozornie stać się bardzo miłem.
 Nam by się zdawało, że przedewszystkiem należy w tym wieku, bez rygoryzmu i pedanteryi zbytniej, okazywać dziecięciu cele i zadania poważne życia ludzkiego, wyrabiać w niem siłę charakteru, męztwo przekonań, otwartość uczciwą, — a nie komedyanctwo spółeczne, kosztem najdroższych przymiotów serca i ducha. Pojmujemy, że we Francyi, w przededniu wielkiego kataklizmu, gdy płochość i zepsucie ogarniało całą wyższą spółeczność, taka jakaś pani de Genlis i towarzystwo Palais­‑Royal, mogło się lubować w dziesięcioletnich markizach, doskonale małpujących starsze panie, i ośmioletnich chłopczykach, już zakrawających na roués... ale żadnej spółeczności nie powinszujemy tych zabaw z dzieci... tego świętokradzkiego obchodzenia się z młodym światem... zatruwania go w kolebce...
 Starsza młodzież, już rozumiejąca sztukę, z korzyścią może sił swych spróbować na teatrzykach... ale —