Page:PL JI Kraszewski Listy from Ognisko Domowe Y 1876 No 7 page 73 part 1.png

This page has been proofread.
LISTY J. I. KRASZEWSKIEGO.






II.

 Smutne to czasy! Bywało pewnie na świecie gorzej nieraz niż jest dzisiaj, ale smutniej — rzadko. Smutek ten urodził się z tego, że nam wszelkich ideałów i wiary w coś szlachetniejszego zabrakło. Śmieliśmy się tak bardzo, tak długo do rozpuku, że w końcu sił nie stało do śmiechu, wesołość się wyczerpała i... przyszedł... smutek.
 Smutek byłby jeszcze niczem, — bywa on zdrowy i pożyteczny — ale w naszym tkwi apatya, odrętwienie, zobojętnienie na wszystko: to już stan chorobliwy. Młodzież jest zawczasu stara, starzy wieku swojego nosić nie umieją przyzwoicie, dzieci palą papierosy i prawią nieprzyzwoitości... jakoś to wszystko niedobre...
 Początek tego listu, mili Czytelnicy, trwogą was musi nabawiać a nuż powiem wam tak nudne kazanie jak w poprzedzającym? A! nie — musiałem tylko począć od tego smutku, bo mnie on tu w Niemczech otacza zewsząd... Co do mnie, przyznam się wam pocichu — choć czasem gderzę, ale w gruncie pessymistą nie jestem, spokojnie na świat patrzę i staram się go widzieć z jak najlepszej strony. Wiele na nim i rzeczy dobrych i dobrych ludzi i godzin jasnych... a byle cokolwiek kochać, nigdy człowiekowi bardzo źle być nie może... Cała sztuka na tem, żeby coś kochać, do czegoś się przywiązać. W tem tajemnica życia — kogo żaden węzeł ani naturalny, ani sztuczny nie łączy ze światem, ten — ten traci równowagę i leci — w przepaść...
 Śmieją się czasem z tych, co różne drobiazgi zbierają sobie po drodze, robią kolekcye starych kapeluszy i potłuczonych garnuszków — ale to są, wierzcie mi, ludzie bardzo rozumni, bo, choć już stare kapelusze i potłuczone garnuszki, kochają. A — powtarzam wam — w tem życia tajemnica, żeby coś kochać na świecie.
 Tu w Niemczech, w wielkiej jest teraz modzie samobójstwo... a całą przyczyną tej manii tylko to, że ci ludzie nic już nie kochali, albo kochali siebie samych nadewszystko, co jest najstraszniejszą aberracyą i szałem.
 Ten smutek o którym wspomniałem wyżej — możeby się lepiej dał nazwać — nudą. Znudzeni są wszyscy i wszystkiem i nic nikogo nie obchodzi, nie zajmuje, nie bawi, nie zaciekawia. Jest to choroba — szczęściem ona nigdy nie zwykła trwać długo i spółeczność którą napadnie, albo musi zginąć lub się przekształcić. Niesmak ten do życia zawsze dowodzi nienormalnego stanu... W Niemczech na tę słabość wiele się bardzo przyczyn złożyło. Jak po brzydkiem pijaństwie następuje ból głowy, niesmak i gorycz — tak po upojeniu i szale duchowym, musi przyjść nuda i bezsilność. Po tryumfach 1871 r., Niemcom głowy się były pozawracały, zdało się im że pobiwszy nieprzyjaciela, zdobyli moralne panowanie nad światem. Szał dochodził niemal do obłąkania.
 Narody latyńskie wszystkie uznano zgrzybiałemi, wyżytemi, do niczego niezdolnemi; nas, Słowian, za plemię niezdolne do cywilizacyi i przeznaczone Germanom na pożarcie żywcem. Przyszło potem do roboty, do życia — i — okazało się w praktyce, że Niemcy na wszystkich wystawach pracy, przemysłu, smaku, sztuki — zostali — w tyle za innemi...
 Mają potęgę a brak im — siły. Zdaje się to niedorzecznem, a tak jest. Tą siłą na której im zbywa jest po prostu — miłość — nikogo nie umieli kochać oprócz siebie.
 Gdy oni lali działa w Essen i wymyślali nowy karabin Mausera, taki doskonały, że nie wiem ilu ludzi na minutę mógł zabić, Francuz jakiś z desperacyi wymyślił szkło metaliczne i hartowne.
 Mała to rzecz... jedno nic zdaje się... cóż szkło znaczy? Ale Niemcom się zrobiło okrutnie przykro. Jakto może być, żeby jeden taki zwyciężony, pobity Francuz śmiał wynaleźć, bez pozwolenia ks. Bismarcka — takie szkło co się nie tłucze. Gdy wiadomość