młyn i tartak zwany Funkermühle i uchodzi do jeziora Charzykowskiego, w którem się łączy z rz. Brdą. Nazwę tej strugi obecnie nieznaną śród ludności zniemczonej, podaje Swięcicki: Opis staroż. Polski I 361; ob. też mapę sztabu gen. pruskiego. Kś. F.
Chojnice, niem. Konitz, m. pow. w Prusach Zachodnich, w reg. kwidzyńskiej, położone w żyznej dolinie, milę od rz. Brdy, między dwu jeziorami (Według Długosza niedaleko Ch. i Tucholi leży jez. Stworzonagać?). Gelenc (po niem. Ziegelsee) z północy i Selon (?Zielone, teraz po niem. Mönchsee) z południa, z których płynie mała struga do jeziora Charzykowskiego (Müskendorfer See). Imię swoje wzięło zapewne od chojny, ponieważ znajduje się w pobliżu obszernych, tucholskich borów. Co do wieku Ch. są jednem z najstarszych miast wschodniego Pomorza, już jako miasto istniały co najmniej w XII albo XI stuleciu; wielki murowany kościół dzisiejszy paraf. budowany jest r. 1205. Zdawna, jak tylko sięga historya, należało to m. do pomorskich książąt. Sambor I ufundował tu wspomniany kościół; w r. 1310 zabrali je krzyżacy; Polacy odzyskali pokojem toruńskim 1466; pod Prusami zostaje od r. 1772. Za krzyżaków, a poniekąd jeszcze i za polskich czasów, było bardzo warowne: opasane dokoła fosami podwójnemi, murami mocnemi i wałami, nazywało się kluczem, bramą Pomorza. Często toczyły się pod Ch. krwawe boje. Kiedy w r. 1433 husyci nawiedzili Pomorze, pierwszy zamek, na który uderzyli, były Chojnice. W mieście znajdował się komtur z Balgi (zamek pod Królewcem), przy nim kapelan, który, rzadki zaiste przypadek, odznaczał się celnem strzelaniem ze samopału. Husyci próbowali wszyśtkich środków, żeby zdobyć miasto. Jezioro północne spuścili głębokim rowem, chcąc się dostać pod mur mniej obronny. Ale zbyt niecierpliwi, przypuścili szturm za rychło, gdy błotniste dno jeszcze nie było wyschło: wielu się tam wtedy podusiło. Jakiś hrabia czeski (według Długosza zaś Piotr Oporowski, Polak) tuż pod murem tonący w błocie, błagał w rozpaczy oblężonych o pomoc i po spuszczonej linie dostał się z czterema szlachty na mur; poczem ich wykąpano, a komtur wspaniałomyślnie obdarzył świeżym ubiorem i wrócić pozwolił do obozu. W zamian za grzeczność husyci uwolnili 500 jeńców. W ten sam dzień przypuszczono jeszcze na innych miejscach trzy szturmy, wszystko bezskutecznie. Jęto więc obstrzeliwać miasto i pod ziemią podkopywać się do niego; z czterech stron rozstawiono działa, żeby wszystko zniszczyć w krzyżowym ogniu. W ciężkiej trwodze udali się mieszkańcy do fary błagać o zbawienie przed cudownym obrazem Matki Najśw., który z obawy przed zbliżającymi się dotąd przyniesiono. Jakoż wiele nie ucierpiano od rzucanych pocisków. Kronikarz opowiada nawet, że kula kamienna, większa od wiadra, wpadła pewnego razu do kościoła, gdy lud był zebrany, ale nie przeleciała aż do drugiego końca, tylko, wirując po posadzce, została na środku. Gdy się potem załodze udało zagwoździć jedno z wystawionych dział, poczęli husyci kopać ganek podziemny, ale i w tem przeszkodzili im mieszczanie. Także i ów kapelan celny dopomagał oblężonym, który gdzie tylko spostrzegł przy murach większą liczbę nieprzyjaciół, nadbiegał i wielu zabijał, strzelając z muru. W taki sposób trwało to obleganie 6 tygodni. Nawet posiłki polskie przysłane przeciw krzyżakom od Jana z Ostroga, nie pomogły. Ruszyli więc husyci dalej na północ, zostawiając około tysiąca trupów pod warownym grodem, a wyniszczywszy okolicę do ostatniego (zob. „die aeltere Hochmeisterchronik“ w „Scriptores rerum pruss.“ III 634 i ks. Kujot, „Opactwo pelplińskie“ 463). Daleko krwawsze walki toczyły się pod Ch. podczas 14-letniej pruskiej wojny. Kiedy bowiem r. 1454 miasta pruskie dobrowolnie królowi polskiemu się poddały, same tylko prawie Chojnice się sprzeciwiały. Postanowiono przeto na zjeździe łęczyckim d. 1 maja siłą zdobyć to miasto. Zebrano liczne wojsko z Wielkopolan; król sam objął dowództwo. Gdy stanęli pod Ch., radzono, aby stojące opodal na Pomorzu wojska zaciężne krzyżackie wpuścić raczej do fortecy i ogłodzić, sprowadziwszy zewsząd wojska polskie. Ale gdy 5-tysięczny hufiec Litwinów przybył, a Jan Koniecpolski i Wielkopolanie boju się naparli, pochwalając się, że batami swych woźniców nieprzyjaciół rozpędzą, wydano bitwę nadciągającym krzyżakom. Zrazu Polacy byli szczęśliwi, ale gdy załoga chojnicka z tyłu uderzyła, zupełnie zostali porażeni dnia 18 września. Polegli Piotr ze Szczekocin, podkanclerzy, Jan Zawisza, syn Czarnego, Jan Rydzyński, Leliwa i Jan Dąbrowski, wielka liczba dostała się do niewoli. Zabrano cały bogaty obóz, a z nim do czterech tysięcy wozów różnemi kosztownościami naładowanych. Sam król Kazimierz, zbytnie się narażając, z ledwością ocalał. Drugi raz nadciągnął Kazimierz Jagiel. z wojskiem zdobywać Ch. r. 1461, musiał jednak po 14 dniach wrócić do Polski gdzie mu umarła matka. Dopiero w r. 1466, kiedy po trzeci raz król nadszedł, zdobyto miasto d. 28 września, najbardziej przez rzucanie strzał palnych, któremi czwartą część domów zapalono. R. 1520 Schonenberg, idący z posiłkami dla Alberta księcia pruskiego, aby mu napowrót zdobyć Pomorze, gdy nie zastał tu żadnej załogi, miasto opanował. Lecz wkrótce wyprawiony w te strony