ścioły. Już w r. 1685 konsekrował nowoufundowany przez F. Bielińskiego drewniany kościół, istniejący dotąd w Rzeżycy; w 9 lat potem założył drewniany kościół i klasztor w Posiniu, w którym księża dominikanie osadzeni zostali; w r. 1698 poświęcił kościół w Indrycy. Z powodu jednak, że biskupstwo inflanckie było nędznie uposażone, a nadto sprawą o wykupno dawnego biskupstwa piltyńskiego obarczone, każdy z biskupów rezydujących w Dyneburgu starał się jak najprędzej je opuścić i otrzymać inne w Koronie lub na Litwie; zresztą katedra dyneburska, wcale nie była odpowiednią i nie mieli tam biskupi nawet własnego seminaryum. Biskup inflancki Teodor Ludingshausen — Wolff (1710–1711) zapisał wprawdzie na seminaryum dyneburskie 4000 talarów, lecz fundacya zaraz do skutku przyjść nie mogła i dopiero w r. 1755 przy wznoszeniu w Krasławiu kościoła i rezydencyi dla sufragana inflanckiego zużytkowaną została. Dyneburg wszakże i z innego względu od r. 1677, w którym nastąpiła ordynacya księstwa inflanckiego, niemałe już miał znaczenie jako gród stołeczny tego księstwa. Ta ordynacya postanowiła bowiem na sejmie, żeby sposób sądów ziemskich i grodzkich w Inflantach polskich zachowany był takim, jakim wówczas był w innych województwach Rpltej. W tym celu naznaczono elekcyą podkomorzego, chorążego, sędziego, podsędka i pisarza ziemskich dla księstwa inflanckiego, którzy powinni byli sądzić wszystkie sprawy do ich urzędu należące, zakładając jurydykę roków ziemskich w Dyneburgu 3 razy do roku, a mianowicie na 3 króle, nazajutrz po św. Trójcy i na św. Michał; a jurydykę grodzką przy staroście dyneburskim postanowiono z trzema urzędnikami. Tymi ostatnimi byli: podstarości, sędzia i pisarz grodzki dyneburscy (Obacz Vol. leg. V, 237, wyd. Ohryzki). Taż sama ordynacya postanowiła, że starosta grodowy dyneburski jest zarazem i starostą inflanckim. W Dyneburgu więc za czasów polskich odbywały się sejmiki grodzkie jedne po drugich. Czy szło o wybranie deputatów na trybunał, czy posła na sejm walny do Warszawy, ówczesna szlachta polsko-inflancka nigdzie indziej jak do swego stołecznego grodu Dünemborka tym celem się zjeżdżała. W Dyneburgu też, zwyczajem staropolskim, odbywał się uroczysty wjazd nowego wyższego urzędnika — starosty lub wojewody inflanckiego. Opisy podobnych wjazdów wychodzący w Warszawie „Kuryer polski“ dotąd nam przechował. Znanego ogólnie kronikarza Inflant Jana Aug. Hylzena już bardzo wcześnie widzimy sejmikującym ze szlachtą w Dyneburgu. Tam, na rodzinnej ziemi — powiada o nim biograf jego J. Bartoszewicz — najprzód torował sobie drogę do zasług względem Rpltej. Późniejszy kasztelan inflancki i wojewoda miński, już jako młody człowiek był mówcą i mówcą zawołanym pomiędzy bracią szlachtą, sławnym, jak mawiali, oratorem i w powiecie i w całem swojem województwie czyli księstwie. Gdy po sejmie walnym uniwersały królewskie zbierały szlachtę na obrady w Dyneburgu, zawsze J. A. Hylzen perorował. Podawał sam głos i swoim przykładem zachęcał sejmikujących. Mamy z tego czasu kilka jego przemówień, zachowanych całkowicie w Swadzie Danejkowicza. Najsławniejszą z nich jest perora, którą miał w Dyneburgu na sejmiku wybierającym posłów na sejm 1728 r. do Warszawy. W niej skreślił charakter posła, przyrównywając go do skrzętnej pszczółki, zbierającej miód po górach i polach. A że pomimo młodości swojej wielki miał już wtenczas zasób wiadomości, że przytem był człowiekiem rozważnym, ostrożnym, zacnym i umiarkowanym, przeto powoli tak mocno wdrażał się w serce szlachty, gromadzącej się koło niego w stołecznym swym grodzie Dünemborku, że stał się z kolei „jakby urzędowym i koniecznym w Rpltej reprezentantem ziemi inflanckiej rodzin niemieckich, które los swój związały z losem Rpltej“ (Bartoszewicz). Po odpadnięciu Inflant polskich do Rossyi w r. 1772, czcze tylko tytuły księstwa i urzędów tak senatorskich jako i ziemskich przy Polsce pozostały, a szlachta już krótki tylko czas odbywała swoje sejmiki w Dyneburgu; została bowiem przyłączoną do połockiego namiestnictwa (1778), jako zamieszkująca prowincyą dźwińską; następnie do tak zwanej białoruskiej gubernii (1796), a nakoniec do gub. witebskiej (1802). Cesarzowa Katarzyna II zająwszy tę dawną siedzibę komturów zakonnych, uznała za konieczne zupełne jej przebudowanie i zaraz z gruntu odnowiony i wzmocniony został szaniec przedmostowy, długi na sto stóp, który w lipcu r. 1812 napróżno ostrzeliwał generał Oudinot i który dopiero we dwa tygodnie póżniej Macdonaldowi czyli raczej z korpusu jego generałowi brygady księciu Michałowi Radziwiłłowi poddać się musiał. Ponieważ wspomniony szaniec już na początku bieżącego stulecia nie zdawał się dostatecznej przedstawiać obrony, przeto na rozkaz cesarza Aleksandra I w r. 1811 rozpoczęto roboty około dzisiejszej twierdzy, pod przewodnictwem generała inżenieryi Heckla; te zostały przez wojnę 1812 r. przerwane i dopiero po wiedeńskim kongresie na nowo rozpoczęte; w roku zaś 1829, jak świadczą nadpisy na bramach, zupełnie ukończone zostały. Budowle forteczne, ponieważ znajdują się po obu brzegach Dźwiny, musiały zatem być połączone z sobą długim mostem. Z Petersburga przez Dyneburg do Warszawy i Królewca idąca droga żelazna przechodzi przez inny most, pięknie
Page:PL Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 2.djvu/253
This page has been proofread.