1 białoskórnik za 200 tal. Rozwój i dobrobyt miasta byłby daleko większy, gdyby nie pożary częste. R. 1638 zgorzało prawie całe miasto; nawet kościoła paraf. i ratusza nie uratowano; w r. 1647 spaliło się 78 domów, 4 stodoły, 2 browary i 2 śpichlerze. R. 1730 znowu zgorzało prawie całe miasto z ratuszem i paraf. kościołem. Pomimo to liczono w r. 1804: domów mieszkalnych 233, chrześcian 2104, czeladników 54, sług 31, uczniów po różnych rzemiosłach 62, służebnic 149. Obecnie m. D. ma budynków 488, domów mieszk. 269; katol. 977, ewang. 1974; obszaru 4276 mr.; gruntowego podatku płaci 578 tal., budyn. 530 tal. Jarmarki odbywają się teraz: kramne na bydło i na konie 4 razy do roku, raz na płótno, dwa dni na len, jeden na źrebce. Zamek dzierzgoński, założony na obronnem wzgórzu po nad rz. Dzierzgonią r. 1248 przez landmistrza krzyżackiego, Henryka von Wida, podejmował już w rok potem rzadkich gości. R. 1249 byli tu między innymi: legat papieski Jakób biskup leodyjski, biskup chełmiński Heidenryk, mistrz krzyżacki Henryk von Wida, którzy pokój t. zw. dzierzgoński pomiędzy krzyżakami a Świętopełkiem i Pomezańczykami do skutku przywiedli. Świętopełk pogodził się z krzyżakami, a Pomezańczycy zobowiązali się zapomnieć swoich bogów i kościoły katolickie w siedmiu miejscach, także i w Dzierzgoniu, pobudować. Tak umocnieni krzyżacy czynili teraz zbrojne napady na pobliskich Pogezańczyków i Sudawczyków, od których też nie mało sami wycierpieli. R. 1267 w bitwie przy pobliskiej wiosce Poganste (teraz Minięta, niem. Menthen) poległo krzyżaków 10, innych żołnierzy 500. Potem Prusacy pod wodzą Dywana oblegli zamek D., wziąć go jednak nie mogli, tylko głodem bardzo dokuczali oblężonym, bo im żywność wszystką zabierali, którą statkami rzeką Dzierzgonią dowożono. Dopiero gdy z Elbląga świeże posiłki krzyżackie nadeszły, zamek D. został oswobodzony. W 1277 r. waleczny wódz Skomand, Sudawczyk, wiele dokuczał zamkowi, ale przemocy i on uległ. W końcu po ujarzmieniu Prusaków był spokój aż do Władysława Jagiełły. R. 1410 król Władysław po zwycięzkiej bitwie pod Tannenbergiem stał obozem nad jeziorem Czołpie przy Przesmarku (Preus. Mark); d. 21 lipca przeniósł obóz nad jezioro Druzno (Drausen-See). Ale już d. 22 lipca wkroczył do Dzierzgonia, najmniejszego nie znalazłszy oporu; krzyżacy z zamku cotylko byli uszli. Król wysłuchał jeszcze tego dnia mszy św. w kaplicy zamkowej. Znalazł tam bogate szaty, któremi wojsko swoje i innemi łupami poobdarzał. Przepyszne figury świętych z tej kaplicy jako też drogi krucyfiks wzięty z Brodnicy, przesłał podobno do Sandomierza i kościołowi tamtejszemu N. M. Panny podarował. Za czasów Długosza znajdowały się te dary w Sandomierzu. Dnia 24 lipca oddał król zamek Zbigniewowi z Brześcia i sam dalej pociągnął. Następnego r. 1411 przybyli znowu krzyżacy na zamek, ale już spokoju żadnego nie mieli. Bo powiadają, że tu teraz strachy niesłychane i dziwne zjawiska panowały. Przyczyna tego miała być taka. Komtur dzierzgoński Albrecht von Schwarzburg usilnie odradzał od wojny z królem Władysławem. A kiedy r. 1410 posłuszny rozkazowi pod Tannenberg wychodził, z wielką niechęcią, to czynił, z nikim się nie pożegnał, nawet nikomu zamku pod opiekę nie oddał. Wybiegł wtedy za odciągającym jakiś duchowny krzyżacki na podwórzec i spytał: komuby teraz zamek powierzył. A ów komtur odpowiedział z gniewem: Choćby i złym duchom! I tak odjechał. Pod Tannenbergiem poległ Albreht v. Schwarzburg, a na zamku w D. takie strachy były, że nikt i wytrzymać nie mógł. Kiedy knechty poszli do stajen doglądać koni, znaleźli tam piwnicę, upoili się winem i wyjść z niej nie mogli. Przeciwnie, gdy kuchmistrz poszedł do kuchni, natrafił stajnię z końmi i nie miał co począć. Także i piwniczy jak zaszedł do sklepu, znalazł tam w dzbanach tylko wodę. A do stołu gdy bracia zasiedli, samą krew mieli na talerzach miasto potraw. Zawołali wtedy na pomoc komtura z Fromborka. Ale temu najgorzej poszło. Razu pewnego zastali go wiszącego u zamkowej studni za brodę, tak że mu zaledwie życie uratowali. Inną razą znieśli go z górnego dachu z zamku, a nikt nie wiedział, którędy się tam dostał. Wiele innych jeszcze rzeczy opowiadano o tym jakby zaklętym zamku. R 1414 król Władysław po raz drugi idąc z pod Pruskiego Holądu i Elblągu naszedł D., a znalazłszy go słabo obsadzonym, zabrał d. 9 września. Później w czasie 12-letniej wojny z krzyżakami m. D. wraz z całą okolicą wielce sprzyjało Polakom; wtedy do związku tzw. jaszczurczego (Eidechsengenossenschaft) zapisali się tu między innymi: Mikołaj i Michał z Buchwałdu, Budzisz z Grünfelde, Mikołaj z Trankwit, Segenand z Waplewa, Benedyk z Krasnej łąki (von der Schönwiese) i Paweł z Nowej wsi (Tessendorf). Najbardziej jednak odznaczał się Gabryel von Baysen na Sztembarku, brat owego Hanusza von Baysen. który potem stanął na czele tego związku. Tak więc r. 1454 zamek dzierzgoński został oddany Polakom, ale już bardzo zniszczony. Co się tycze obwodu i granic zamku tenże był dawniej bardzo obszerny. Rozciągał się bowiem pierwotnie aż po za granice późniejszej komturyi ostródzkiej i po za miasto Dąbrówno (Gilgenburg). Krzyżacy zamyślali tu podobno ufundować drugą t. zw. komturyą
Page:PL Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T. 2.djvu/281
This page has been proofread.