Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/11

This page has not been proofread.

utraciły młodzieńczego blasku, silne wszelako rumieńce na twarzy, tworzące dziwną sprzeczność z włosami i brodą śnieżno białą, znamionowały w nim skłonność do apopleksyi.
 Z zaciśniętemi pięściami, wzrokiem pałającym nienawiścią i gniewem, stoi w oknie uparcie, badając zaciemniony widnokrąg, rozświetlony chwilowo armatniemi wystrzałami, które w nastąpionych przerwach czynią ciemność bardziej jeszcze głęboką.
 Nagle uderzył nogą z wściekłością, tak, że posadzka zadrżała.
 — Czyż znowu zwyciężą? — wyszepnął głucho, — Bóg miałżeby być przeciw nam? O! Francjo... jestżeś więc przeklętą? Jestżeś zawyrokowaną?!..
 A po tych słowach, wróciwszy na swoje obserwacyjne stanowisko, wsparł znowu czoło na szybie.
 Kilka minut upłynęło w milczeniu, pośród którego lekki szmer zwrócił jego uwagę.
 Zdawało mu się, że ktoś puka lekko do drzwi sali. Natężył słuch, by się przekonać o prawdzie.
 Puknięto mocniej tym razem.
 Hrabia postąpił ku środkowi i silnym głosem:
 — Proszę wejść! — zawołał.
 Drzwi się otwarły, a w nich ukazał się mężczyzna piędziesięcioletni, czarno ubrany, trzymający zapaloną lampę w ręku.
 Postawiwszy światło na stole, cofnął się ku drzwiom, oczekując rozkazów.
 Był to kamerdyner, a razem zaufany powiernik pana d’Areynes.
 — A! to ty Rénaud... — rzekł, spostrzegłszy go hrabia. — Przynosisz że mi jaką nową wiadomość, a nadewszystko szczęśliwa?
 — Niestety! panie hrabio, nic pomyślnego!
 — Niemcy wiec?...
 — Zajęli drogę do Nancy!
 — I idą naprzód?
 — Rzecz pewna, ponieważ dobiega huk armat...
 — A zatem, bijemy się, cofając? Jeden raz więcej zostaliśmy zwyciężeni!