Na wszystkie strony, potworzyły się grupy przy gwardzistach. Były to ich matki, żony i, dzieci. Wygłodzeni starcy, anemiczni, wybladli, przywlokłszy się tu, aby zachęcać przyszłych bojowników. ściskali ich, z płaczem powtarzając:
— Uwolnijcie nas! pomścijcie nas!
Na uboczu rozległego placu, gdzie znajdowało się dziesięć kompanji piechoty gotowych do wymarszu, trzy osoby tworzyły małą grupę odosobnioną. Grupę tę składali: Paweł Rivat, jego młoda zona i ich sąsiadka, kobieta sześćdziesięcioletnia.
Biedna Joanna, przez te ubiegłe cztery miesiące, od chwili, gdy powracając z Châlons, spotkała się na drodze żelaznej z jadącym do Paryża Rajmundem Schloss, mocno się zmieniła.
Zmniejszona ilość pożywienia, cierpienie wynikające ze spodziewanego macierzyństwa, wyczerpywały siły młodej kobiety, którą jedynie podtrzymywała jej moralna energja.
— Uspokójże się, Joasiu! — mówił do niej Paweł — dla czego rozpaczać przed czasem? Wszyscy musimy spełnić nasz obowiązek, szukać sposobów przełamania pruskich linji. Raz już z tem skończyć potrzeba, aby nie umrzeć z głodu w Paryżu. Ja powrócę... zobaczysz! Byłem w Bourget, w Champigny i nic mnie złego nie spotkało, mimo, że w piekielnych znajdowałem się tam opałach! Upewniam cię, że tym razem wyjdę cały, a będę miał przyjemność przebicia skóry, tym pożeraczom grochowych kiszek i kwaśnej kapusty.
Joanna łkała cicho.
— Mówisz, że powrócisz wyjąknęła złamanym głosem. Zkad możesz to wiedzieć?
— Zkąd wiem? pytasz. Ma się rozumieć, że przysiądz bym nie mógł, lecz mówi mi to moje przeczucie. Jakaś myśl tajemna.
— Mnie także mówi przeczucie, lecz co innego!
— Ależ to czyste szaleństwo! uspokój że się, proszę.
— Nie! nie! to nie szaleństwo! wołała, łzy ocierając. — Ach! gdybyś nie powrócił, pomyśl... co ja bym nieszczęsna poczęła bez ciebie? to dziecię, które ma przyjść na świat, nieznałoby ojca....
Niepokój biednej kobiety zaczął się udzielać gwardziście.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/111
This page has not been proofread.