Doktór mówił to wszystko w języku niemieckim, Paweł Rivat słów jego nierozumiał, lecz z wyrazu twarzy Bawarczyka, odgadł myśl jego
— Ratuj mnie pan, och! ratuj! — prosił błagalnie. — Mam młodą żonę, którą kocham nad wszystko! Wkrótce zostanę ojcem.
Tu chciał się podnieść, lecz upadł obezwładniony.
Położono go na noszach, poczem i doktór Wolff dał znak do wyruszenia w drogę.
Bitwa rozpoczęta od rana w dniu 19 stycznia trwała przez dzień cały, trzymając mieszkańców Paryża w nieopisanej trwodze.
Wszyscy w gorączkowym niepokoju, a obok tego i z niezachwianą ufnością, oczekiwali wiadomości o wielkiem rozstrzygającem zwycięstwie francuzów. Zwycięztwo to, miało im przynieść wyswobodzenie, położyć kres nędzy, głodowi i wszelkim mękom.
Szczególniej wśród niższych warstw ludności trwoga ta w sposób groźny objawiać się zaczęła i nic dziwnego, ludność ta bowiem najbardziej dotkniętą została wynikami wojny.
Krewni i przyjaciele gwardzistów przechodzili chwile śmiertelnej obawy. Żony z sercem ściśnionem, drżące o życie swych mężów i ojców dzieci, zapełniały tłumnie wejście do Maillot, gdzie urządzono dla ranionych tymczasowe ambulanse.
Te kobiety, tworzyły zbite, nieruchome grupy, kołysząc się, jak fala.
Do godziny trzeciej po południu, zniesiono tu dwustu dwudziestu sześciu ranionych, a od czwartej, owe ponure pochody następowały po sobie bez przerwy.
O szóstej z wieczora, tysiąc dwustu ranionych leżało