Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/133

This page has not been proofread.

wacym Duplat pieniądze, skradzione kasie pułkowej, zamienił teraz na swoją kancelaryą.
 Akta i księgi rejestrowe różnego rodzaju zapełniały stół, zastępujący miejsce biurka.
 Gilbert przerzucał właśnie stosy papieru stemplowego, a Henryka siedziała opodal szyciem zajęta, gdy wikary do drzwi zadzwonił.
 Młoda kobieta poskoczyła otworzyć.
 — Raul!... Raul! — zawołała radośnie, spostrzegłszy swego kuzyna.
 Gilbert z ironicznym uśmiechem wstał z krzesła.
 — Jakże stryj?... nasz stryj?-pytała żywo Henryka — mówże mi o nim, Raulu!
 — Uspokój się kuzynko —odrzekł wikary — żyje i ma się lepiej.
 — Ach! Bogu chwała! — wykrzyknęła ze szczerą uciechą i przyskoczywszy do Raula ucałowała go w oba policuki.
 — Nie zagraża więc już hrabiemu żadne niebezpieczeństwo? — pytał Gilbert.
 Nateraz, nie.
 — A w przyszłości?
 Nieszczęściem na to pytanie niemogę twierdząco odpowiedzieć. Śmierć usuniętą została w zamku de Fenestranges, może wszelako powrócić w każdej chwili... Pierwszy atak był strasznym!... nie powinniśmy się jednakże łudzić, że nasz stryj, będący w sędziwym wieku, mimo silnego organizmu, mógłby się oprzeć powtórnemu atakowi apopleksyi jaki może się objawić w bliższym lub dalszym czasie.
 — A teraz — zaczął były kapitan gwardyi z niejakiem wachaniem — pozwolisz zapytać, księże wikary, co się działo w Fenestranges podczas twojego tamże pobytu?
 — Przychodzę właśnie powiadomić was o tem.
 — Jak dawno wróciłeś do Paryża?
 — Przed kilkoma godzinami.
 — Rozstałeś się więc z hrabia?
 — Wczoraj wieczorem.
 Gilbert podał krzesło młodemu kapłanowi. Usiądź kuzynie — rzekł — i opowiadaj. Pojmujesz, że wiedzieć jesteśmy bardzo ciekawi.