tenczas w małych niedokładnościach mojego rachunku. Głos wygłodzonego twego żołądka przemawiał silniej nad twoje sumienie... sumienie z kauczuku, z którego szelki zrobićby można. Czasy się zmieniły! Gardzisz obecnie dostatnim żołdem, bo zapewne otrzymałeś worek talarów od krewnego swej żony, tego miljonera z prowincyi. Przyjdzie i nanich kolej!... cierpliwości! Skoro ukończymy z Wersalczykami, z niemi się załatwimy. Ha teraz, gdy Paryż zaopatrzonym jest w żywność i gdy się ma mięso pieczone na ruszcie, odwracamy się tyłem do towarzyszów jacy ratowali nas w ciężkich czasach od głodowej śmierci. Do ściany takich ludzi i dwanaście kul w serce!
Gilbert stał milczący, przczroczysto blady.
Mówiąc to, Duplat, głos podniósł, krzyczał prawie, a każde jego słowo dochodziło wyraźnie do Henryki i księdza Raula znajdujących się w przyległym pokoju.
Ach! cóżby nie był dał Gilbert, ażeby nakazać milczenie temu nędznikowi, którego był niegdyś wspólnikiem, nie śmiał mu wszelako przerywać, z obawy powiększenia jego wściekłości i wywołania skandalu. Korzystając z krótkiej przerwy, w której Duplat zamilkł zmęczony:
—Pozostaw mi przynajmniej czas do namysłu odrzekł,
— Niema żadnych namyślań, — krzyczał gwałtownie dawny sierżant. Decyduj się natychmiast. Tak lub „nie“ słyszysz? niech się to nie przewleka. Potrzebujemy obywateli z silną pięścią; potrzebujemy dzielnych oficerów, którzy by poprowadzili naszych ludzi do walki z Wersalczykami. Takich obywateli i oficerów rekrutujemy z pośród ludności Paryża, chcą nie chcą, iść muszą! Daję ci zatem do wyboru, szabla dowódzcy, lub prosty bagnet gwardzisty? Inaczej do ściany... i kulą!
— Mówił to, a raczej krzyczał, wygrażając brutalnie.
Gibert dobrze obliczył, że ruch Kommunistów nie mógł odnieść zwycięstwa i że prędzej czy później, stłumionym zostanie, jego więc osobisty interes bardziej po nad opinją zabraniał mu przyjmować w nim udział.
Gdy jednak niebezpieczeństwo było groźnem i natychmiastowem, trzeba było wynaleźć jakiś sposób uchronienia się odeń. Rollin chciał zatem przekonywać dalej swojego
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/161
This page has not been proofread.