Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/17

This page has not been proofread.

 Rajmund wydał rozkaz służbie, ażeby wprowadzono posługaczów z ich ciężarem do małego apartamentu na parterze, wychodzącego na dziedziniec.
 Upewniwszy się, że raniony dobrze umieszczonym zostanie, doktór zwrócił się do Rajmunda.
 — Prowadź mnie pan teraz, rzekł.
 I szedł za nim po wschodach, do wnętrza sali.
 Pan d’Areynes leżał wciąż nieruchomy na kobiercu, w miejscu, gdzie go widzieliśmy upadającego bez życia. Piotr blady, jak widmo, spoglądał z trwogą.
 Trzymał rękę przyłożoną do serca hrabiego, i zdawało mu się, że to serce bić już przestało.
 Grube łzy płynęły z zaczerwienionych powiek wiernego sługi.
 — Ach! — zawołał, spostrzegłszy wchodzącego chirurga, — ratuj go pan!... a mimo, że jesteś naszym wrogiem, błogosławić cię będę!
 — Doktór nie jest niczyim wrogiem, — rzekł Niemiec. — Wśród wojny, i całej, jej grozy on ludzkość przedstawia!
 Po tej krótkiej przemowie, przyklęknął przy ciele starca.
 — Światła! — zawołał.
 Rajmund zbliżył się z lampą w ręku.
 Teraz można było dokładnie widzieć oblicze hrabiego. Miało ono barwę fijoletową, prawie czarną.
 Doktór uniósł lekko jedną z powiek do góry.
 Glob oka ukazał się krwią zaszły.
 — Ani sekundy dłużej, nie można bez ratunku pozostawiać tego człowieka!... — wyszepnął. — Trzeba go przenieść i ułożyć w siedzącej postawie....
 Tu wskazał kanapę, z kilkoma poduszkami.
 Rajmund wraz z Piotrem, przenieśli hrabiego i posadzili, podkładając mu poduszki pod plecy, z prawej i lewej strony, ażeby go podtrzymać. Bawarczyk wziął lampę, postawił ją na stole przy kanapie, a wyjąwszy pęk drobnych kluczyków, otworzył skórzane puzderko, jakie miał przewieszone przez siebie na rzemieniu i wysypał pod blaskiem lampy na stół stalowe narzędzia.
 — Proszę obnażyć lewe ramię chorego! — szorstko zawołał. — Mówiłem, że niema chwili do stracenia!
 Piotr pospieszył rozkaz wypełnić, a ponieważ niemożna