— Czy wiesz jednakże, że w Wersalu znajduje się sto tysięcy ludzi?
— Aż tyle?
— Mniej więcej.
— Do djabla! — mruknął Duplat, drapiąc się w głowę — to wiele!
— Ponówmy dalej; jesteś rozumniejszym niż to stado bydląt, który mi dowodzisz.
— Dzięki za szczerość.
— Niema za co! Otóż mówmy otwarcie... Powiedz według twoich zapatrywań, jak długo przeciągnąć się może obecne położenie?
— Czy ja wiem... do czarta!
— Jak ci się zdaje? Czy Kommuna zmieni się w rząd stały, rząd, który kierować będzie Francyą i zostanie uznanym przez wszystkie europejskie mocarstwa?
— Duplat osłupiał spostrzegłszy jaki obrót bierze rozmowa i drapał się w głowę coraz bardziej.
—Zadajesz mi — wyrzekł głupie zapytania.
— Czy przypuszczasz wreszcie — mówił dalej Merlin — ażeby tłuszcza pijaków, hultajów, mogła stanowić prawa, rządzić finansami, dowodzić armiją, i że wszystko dobrze iść będzie, jeżeli postawią łotrów ostatniego rodzaju w miejscach jakie zająć powinni uczciwi ludzie? Podyskutujmy nieco w tej mierze. Odpowiedz mi, czy wierzysz?
— O czem mamy dyskutować? rzekł Duplat — ja na tem wszystkiem nieznam się wcale. Stawiasz mi kwestye, jakiej rozwiązać nie umiem. Otóż ci powiem, że ja drwię sobie z Kommuny!
— Dla czego więc jej służysz?
— Służę jej dopóki coś wyskrobać z niej można, jak można było coś wydrapywać podczas oblężenia Paryża! Służę Kommunie ponieważ ona daje mi galony i stopień kapitana! Niechaj tak będzie do czasu. Wszak gdyby upaść miała ta klika, dobranoc!... Odwracam na druga stronę mój paltot i szukam innego dla siebie rzemiosła, z którego od czasu do czasu kapnęło by mi do kieszeni kilka sztuk monety... Ja niemam uprzedzań ani przesądów, mój stary! Czyściłbym buty papie Thiers’owi i wycierał do wieczności szkła jego okularów, gdyby mi dobrze chciał za to płacić!
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/178
This page has not been proofread.