— Suchara? — powtórzył, śmiejąc się mały Lucyan.
— Tak; u nas, to jak na pokładzie okrętu, nic schować w kieszeń nie wolno czegoby nie przetrząśniono na podwórzu, a gdy ja sam sobie usłużyć nie mogę z przyczyny tej lewej nogi, która mnie przykuwa do łóżka...
— Bardzo więc cierpisz? — przerwał hrabia.
— Nie zbyt.
— Badź co bądź cierpisz jednak?
— Trochę, wszak w obec tego co inni cierpią, moja boleść jest fraszką!
— Gdzież ten ból najbardziej uczuć ci się daje?—
Tu! zawołał majtek rozpaczliwie, wskazując palcem na głowę.
— Czyś stracił zmysły? Chcesz sobie życie odebrać bez powodu?
— Bez powodu? — powtórzył z uniesieniem Kerdrac. — Ach! do kroć miljonów kul armatnich! widocznie nie wiesz kapitanie co mi ten pies chirurg powiedział?
— Cóż takiego?
— Mówił, że wyjdę ztąd uzdrowionym, ale moje prawe „wachadło“ nigdy już w zgodzie z lewem nie będzie. Nie będę mógł prosto chodzić i do końca życia kulawym pozostanę! To tak, jak dziób naszego okrętu — mówił dalej — gdy straci linje prostopadła i chwiać się pocznie, to w jedną, to w drugą stronę, żegnaj okręcie, niema już na tobie co robić! Tak i ja kapitanie pójdę w kąt, wygolony jak stary zużyty ponton i umieszczonym będę u inwalidów
Kerdrac mówił to głosem drżącym ze wzruszenia, jego oczy napełniły się łzami.
— I będę zmuszonym — kończył rozłączyć się z tobą kapitanie!...
Z płaczem pochwycił rękę pana de Kernoël.
Kapitan ujął go w objęcia.
— Zastanówże się, mój poczciwy Ivonie — mówił tkliwie. Widzę, że w twojej biednej głowie mięszać się poczyna. Czyż dla ciebie miejsce tylko w Zakładzie inwalidów? Jeżeli nie będziesz mógł odbywać służby na morzu, będziesz pracował i żył na ziemi, w domu, ma się rozumieć! Posiadasz jeszcze sił tyle, że zdołasz usłużyć mojemu synowi i żonie.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/189
This page has not been proofread.