W ten sposób wszyscy noszący mundur Kommuny zabierali gdzie się tylko dało i co się dało, w owych dniach krwi i hańbu.
Właściciel składu win wskazany przez Duplata wiedział, iż należało obawiać się owych rozbójników, poprzebieranych za żołnierzy. Wykonał więc rozkaz nie stawiając przeszkody, lecz myślał:
— Szczęściem, że już temu koniec się zbliża. Aby się tylko ukazały czerwone pantalony w Paryżu, zniknie to podłe robactwo!
Dwaj wysłani przez Duplat’a żołnierze objuczeni pakunkami wracali w chwili, gdy i ów garybaldczyk nadchodził z Saint-Gervais’u oznajmując kapitanowi, że zapłacone śniadanie będzie dostarczonem na odwach punktualnie na jedenastą godzinę.
Okrzyki pełne zapału powitały kosze z butelkami, przyniesione przez żołnierzy, a w oczekiwaniu na owo śniadanie, odkorkowano butelki z absyntem i pić poczęto szklankami ów płyn upajający.
Po pierwszej kolejce, przywołano stojących na warcie.
— Chce, ażeby wszyscy uczestniczyli dziś w mojej uroczystości rzekł Duplat ojcowskim tonem.
Nikt jednak nie zauważył, że wbrew zwyczajowi, sam nie pił wcale.
Nastąpiła druga kolejka na cześć warty mającej zostać zluzowaną, a później, trzecia i czwarta.
Większa część kommunistów, połykała absynt, bez likieru, a ów płyn ognity, przepływał jak woda przez ich gardła żelazne, nawykłe do alkoholów.
Języki się rozwiązały, mózgi majaczeć zaczęły.
Nadesłano prawdziwe z pod rogatkowej garkuchni śniadanie, w ogromnej ilości, złożone z najrozmaitszych potraw, sałat obficie octem skropionych i serów zabójczo cuchnących.
Wszystkie te dania przyjęto gorącemi oklaskami.
Butelki opróżniano ze zdumiewająca szybkością.
Podano kawę. Rum teraz zaczął przepełniać filiżanki.
Zaproszeni zbierali ze stołu jedzenie, okruszyny, ażeby nic nie pozostawić.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/212
This page has not been proofread.