Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/218

This page has not been proofread.

 Wyszli obadwa z odwachu.
 Wojska Wersalskie przestały defilować. Ukazał się cały tłum szpiegów i policyjnych agentów w mieszczańskich ubiorach.
 Zajeżdżały powozy, jeden po drugim. W niektórych znajdowali się merowie, świeżo mianowani przez rząd w Wersalu, gotowi objąć swe obowiązki, jak to miało miejsce w okręgach, któremi zawładnęły wojska regularne. W inych karetach przyjeżdżali księża, śpiesząc do objęcia parafii i kościołów.
 Merlin zwrócił się do grupy policyjnych agentów, wśród których odznaczał się mężczyzna wysokiego wzrostu, dekorowany, wydając rozkazy.
 — Może pan masz mi wydać jakie polecenie? — zapytał go Merlin.
 — Tak, staraj się dowiedzieć, co zaszło w merowstwie jedenastego okręgu i przyjdź mnie jak najprędzej o tem powiadomić. Będę oczekiwał na odwachu.
 — Wypełnię ściśle — odparł szpieg z ukłonem. — Właśnie odprowadzam do domu jednego ze związkowych, tego który otworzył nam wejście od strony Près-Saint-Gervais.
 Tu poruszeniem ręki wskazał Duplat’a oczekującego o kilka kroków od grupy.
 Odprowadź go! — rzekł dowódzca.
 Oba ci godni siebie towarzysze, znaleźli się wkrótce na wzgórzach Belleville, idąc ku stronie jedenastego okręgu. Po za niemi, w niewielkiej odległości szedł oddział marynarzy.
 Punktem wytycznym jedenastego okręgu był cmentarz Père-Lachaise, gdziała artyleryjskie Kommuny grzmiały bezprzestannie, kierując zwoje wystrzały ku Chemin-Vert i ulicy Saint-Maur.
 Na wieżach uderzyłą dziewiąta godzina.
 Cała akcya wojenna była teraz skoncentrowaną na przestrzeni pomiędzy ulicami Saint-Antoine des Enfants-Rouges, Saint-Martin i przedmieściem Temple.
 Kommuniści walczyli z zaciekłą rozpaczą, lecz z każdą nieomal chwilą, zmniejszała się ich liczba.