mu to zacząć dawać natychmiast, po łyżeczce co godzina, aż do zupełnego wyżycia.
— Dobrze, panie. Zastosuję się ściśle do udzielonych rozkazów.
I, wziąwszy flaszkę, Piotr odszedł, udając się do pokoju pana d‘Areynes, gdzie Rajmund czuwał przy chorym.
Bawarczyk udał się do swego ranionego.
Porucznik w przystępie strasznej gorączki, rzucał się, zrywał i z wielkim trudem udało się zaledwie chirurgowi udzielić mu przygotowane lekarstwo.
Dokonał jednakże tego i po kilku minutach dało się dostrzedz pewne uspokojenie.
Gorączka zmniejszała się, szał był mniej przestraszającym. Doktór zwrócił się natenczas do żołnierza, pełniącego służbę przy chorym.
— Gdzie są ci ludzie, którzy nam służyli za eskortę? — zapytał po niemiecku.
— Połączyli się z naszemi osadzenemi w sąsiednie wiosce.
— Musisz i ty udać się do nich, — rzekł Blasius Wolff — ja wkrótce tam przybędę.
Stając w postawie wojennej, według reguł, jako przed zwierzchnikiem, żołnierz mimo to nie ruszał się z miejsca. Patrzył przed siebie wystraszonym wzrokiem.
— Czyżeś nie słyszał? — powtórzył ostro doktór, widząc, że go nie słuchano.
— Jeśli odejdę, — wyjąknął z przestrachem żołnierz, — to kto będzie pielęgnował porucznika?
— Ludzie z tego zamku. Mówiłem, odejdź!
Karność wojskowa jest niewzruszoną.
Niemiec salutował, i wyszedł wolno z pokoju, rzuciwszy smutne spojrzenie na ranionego, jakiego zdawał się opuszczać wbrew własnemu sercu.
Widocznie, raczej wołałby byt pełnić obowiązek dozorcy przy chorym, niż z bronią na ramieniu iść w ogień bojowy.
Na dziedzińcu zamkowym znajdowały się dwa konie: koń oficera i żołnierza, uwiązane do sztab żelaznych u okien na parterze.
Żołnierz, wsiadłszy na swego konia, odjechał galopem.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/22
This page has not been proofread.