— Zaczekaj! — rzekł do Duplat’a i potarłszy zapałkę rozniecił światło.
Przeszedłszy wierzchem przez trupa, odnalazł świece w kącie korytarza, jaką tam pozostawił i zapalił ją przyświecając.
— Chodź! — zawołał na towarzysza.
Zamiast zejść jednak po schodach, do piwnicy, poprowadził go na wyższe piętra.
Były sierżant postępował za nim w milczeniu, rozmyślając o owej sprawie tajemniczej, a którą prawdopodobnie wypadnie mu być wmieszanym.
Sto tysięcy franków! Ofiarowane miał sobie, sto tysięcy franków!... Szczęście więc sprzyjać mu zaczęło.
Z piętnastoma tysiącami jakie posiadał, gdy doda do nich sto tysięcy, ujrzy się być panem kapitału, prawdziwego majątku, on, który dotąd żył z dnia na dzień, zmuszony nieraz uciekać się do różnych sposobów podejrzanych! Ów majątek niespodziewany, nieoczekiwany, spadał nań jak z nieba!
Wprawdzie potrzeba było wiedzieć, co robić należało, aby otrzymać te sto tysięcy franków, przyobiecane przez Gilberta, lecz o to nie wiele się troszczył, jakaż bowiem zbrodnia, chociażby nawet chodziło o zabójstwo — myślał ów łotr nikczemny — nie byłaby sowicie zapłacona tą samą? Sto tysięcy franków!... Pomrukiwał z cicha
Przybywszy do mieszkania, Rollin wydobył klucz z kieszeni, otworzył drzwi i wszedł.
— Zamknij! wołał na Duplat’a, idącego za sobą.
Weszli obadwa do przedpokoju, a ztamtąd do jadalni, zmienionej, jak wiemy, na kancelaryę Gilberta.
Mąż Henryki spojrzał w około siebie.
— Okiennice zamknięte wyszepnął — to dobrze, nie widać będzie światła na zewnątrz, co mogłoby stać się niebezpiecznem. Przejdźmy do sypialni — dodał, zwracając się do swego towarzysza — chcę dla ciebie wynaleźć ubranie. Jesteśmy prawie jednego wzrostu i jednej tuszy, dobrze więc się nada.
Przerzuciwszy kilka zniszczonych garniturów wiszących po za firanką, Gilbert wybrał z nich jeden brunatny i podał go Serwacemu, który pośpieszył co prędzej zrzucić
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/223
This page has not been proofread.