— Jestem o tem przekonany!
— Manjaki ci starzy! a źli i uporni jak osły! — zawyrokował były sierżant. Ileż lat ma ten twój pradziad?
— Siedemdziesiąt pięć.
— Powiedz, czy nie byłoby lepiej ażeby dał się pogrzebać bez pisania testamentu? I to zwierzę jestem pewien twardej natury, długo jeszcze żyć będzie?
— Miał już attak apoplektyczny i dla tego też właśnie zrobił testament.
— Piękna rzecz! Przy drugim attaku, przeniesie się tam, zkąd nie wraca się więcej! Bądź co bądź — dodał po chwili — wszystko to, co mi opowiadasz jest bardzo zajmującem, lecz pozwól zapytać, co mnie to wszystko obchodzi? i w jakim celu mógłbym się w to mięszać?
Nie odgadujesz więc mojej głównej myśli?
— Przeciwnie, dobrze ją rozumiem i zaraz ci to wytłumaczę. Chcąc, ażeby ten stryj niezmieniał nic w testamencie, trzeba było, ażeby dziecko nie umarło?
— Tak.
— A zatem?... Mów śmiało, bez ogródek! Skoro się jest w Bastylii, niepotrzeba okrążać przez Passy, ażeby dojść do Magdaleny. Ofiarowałeś mi sto tysięcy franków zarobku?
— I ofiaruję ci je teraz.
— Chcąc je pozyskać, cóż zrobić trzeba? Mów!
— Trzeba mi wynaleźć dziecko nowo narodzone, chłopca lub dziewczynę, ażeby zastąpiło zmarłe.
Duplat wybuchnął śmiechem.
— Sądzisz do djabła, że ja mam u siebie jakiś skład noworodków? — odrzekł.
— Nie! ale ci wskażę, gdzie można je znaleźć.
— Ha! ha! naprzód wiec o tem pomyślałeś! Jesteś lis szczwany, jak widzę!
— Pewne wspomnienie, na ślad mnie naprowadziło...
— Na jaki ślad? Jakie wspomnienie?
— Wspomnienie gwardzisty, z naszego oddziału, który poległ w bitwie pod Montretout, naprowadziło mnie na ślad jego żony.
— Jej nazwisko?
— Joanna Rivat.
Serwacy Duplat odgadł wszystko od razu.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/226
This page has not been proofread.