Zaniepokojony hałasem Rajmund, wyszedł na schody, aby się dowiedzieć co zaszło.
— To ordynans ranionego oficera odjechał, — rzekł jeden ze służby zamkowej.
— Zaprowadzić do stajni konia porucznika i dać mu pożywienie: — rozkazał Rajmund.
I wyszedł z zamku, kierując się ku wiosce, leżącej w pobliżu. Udawał się do Fenestranges, do mieszkania pana Pertuiset, zaufanego lekarza hrabiego.
Wbrew przypuszczeniom niemieckie straże nie czyniły mu w przejściu trudności.
Świtać zaczynało, gdy przybył do domu doktora.
Zapukał do drzwi.
Okno natychmiast się otworzyło, i doktór, który tylko co wrócił z ambulansu, ukazał się w nim.
— Kto tam? — zapytał.
— Ja! Rajmund Schloss.
— Pan.... tak rano? — zawołał Pertuiset z niepokojem. — Ależ przynajmniej u was nic się tam złego nie zdarzyło?
— Musisz, doktorze, natychmiast udać się zemną do zamku.
— Miałożby jakie nieszczęście spotkać hrabiego?
— Uległ atakowi apopleksyi.
— Atak? — na imię nieba. Źle więc jest?
— Źle, w rzeczy samej, ale ocalić go można, minuty do stracenia. Spiesz pan!
— Idę natychmiast!
Okno się zamknęło. Rajmund oczekiwał.
Po upływie trzech minut, klucz skrzypnął w Doktór Pertuiset wyszedł.
Obaj mężczyźni szli razem drogą, wiodącą do zamku. Idąc droga, Rajmund oznajmił doktorowi, co zaszło. Opowiedział mu o udzielonej pomocy Bawarskiego chirurga, dzięki której pan d’Areynes nie umarł bez odzyskania przytomności.
Francuz duszą i sercem, gorący patryota, jak są niemi wszystkie dzieci ojczystego kraju Joanny d’Arc, Lotaryngii, doktór Pertuiset zrozumiał, jak strasznym ciosem uderzyć musiała w starego szlachcica wiadomość o wzięciu
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/23
This page has not been proofread.