— Rozumiem; zajmiemy się tem, skoro powrócę. Mam więc tu przyjść do ciebie?
— Nie! Będę oczekiwał w korytarzu, przy zejściu do piwnicy. A jak prędko powrócisz?
— Za zbyt wiele wymagasz ode mnie do pioruna! wykrzyknął Duplat. Nic jeszcze niewiem w jaki sposób dokonać mi to wypadnie, ażeby zręcznie i cicho pochwycić malca Joanny Rivat. Pojmujesz dobrze, iż trzeba unikać hałasu, czem możnaby popsuć wszystko. Będę się starał wrócić jak najprędzej, czasu jednak oznaczyć nie mogę. A teraz dalej! do dzieła!
Gilbert, wziąwszy świecę, wyszedł z mieszkania z Duplatem, zamknąwszy je na klucz i oba schodzili cicho po schodach.
Z korytarza były sierżant wybiegł szybko na ulice, a mąż Henryki schodził do piwnicy.
Duplat powiedział prawdę. Nie obmyślił on jeszcze sposobu w jaki przyjdzie mu ukraść dziecko Joanny, o którego przyjściu na świat dowiedział się od Weroniki. Ta kobieta właśnie — myślał i nie bez powodu — będzie mu główną przeszkodą w spełnieniu kradzieży, ponieważ zapewne na krok nie odstępuje chorej.
Joanna według opowiadania Weroniki miała silną go rączkę. Czy jednak w tem paroksyzmie nie pozostanie jej iskierka przytomności, jakiegoś instynktu macierzyńskiego, który utrudnić może tę naprzód ułożoną zbrodnię?
Wyszedłszy od swego dawnego kapitana, Duplat zaczął rozważać na serjo te wszystkie gromadzące się przed sobą trudności, na jakie w razie nie zwrócił uwagi, a które jednak pokonać postanowił za jaką bądź cenę. Gdyby ich niemógł usunąć, zdruzgotać je był gotów, pragnął bowiem bądź co bądź pozyskać sto pięćdziesiąt tysięcy franków, a jeśliby dla dopięcia celu jedna zbrodnia nie wystarczyła, popełnić drugą stanowczo był zdecydowany.
Godzina dziesiąta uderzyła na wieży kościoła świętego Ambrożego, gdy ów łotr wychodził od Gilberta. Liczył te słabo płynące zegarowe dźwięki pośród szumu, hałasu i ogłuszającego, huku dział, brzmiących bezustannie.
Odgłosy wystrzałów z ręcznej broni zbliżały się coraz
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/234
This page has not been proofread.