Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/268

This page has not been proofread.

spadających bomb, pragnąc co prędzej przybyć do domu. Niestety dom ten stał tak jak i inne w płomieniach.
 Widząc, że niema sposobu, zwróciłem się na Chemin-Vert, do owego niewykończonego budynku, gdzieśmy to obadwa w piwnicy naradzali się z sobą. Wszedłszy tam siedziałem do obecnej chwili, widząc wszelako, iż trzeba dziecko zanieść do merostwa, ponieważ pożywić go czem nie miałem, wymknąłem się na świat i otóż tu jestem, jak widzisz!
 Opowiadanie Duplat’a, wygłoszone najnaturalniej w świecie, miało na sobie wszelkie cechy prawdy, o której Merlin nie wątpił na chwilę.
 Dobrze zrobiłeś! — rzekł, ujmując rękę tego nikczemnika. — Zacnym tym czynem, okupiasz wiele swych błędów! Bądź co bądź jednak, ukazując się tu, narażasz swe życie. Czy wiesz, że mieszkańcy tego okręgu już cię zadenuncyowali.
 Duplat drgnął przestraszony.
 — Ocal mnie na Boga! — szeptał przyciszonym głosem. — Przyszedłem tu jedynie dla dokończenia rozpoczętego dzieła, dla ocalenia tego dziecka... Ratuj mnie w tak strasznem położeniu!...
 — Uczynię wszystko, co będzie odemnie zależało — rzekł Merlin. — Czy nie znasz matki tego niemowlęcia.
 — Nieznam jej wcale! Nigdy jej przedtem niewidziałem! To dziecię trzeba oddać do Przytułku dla sierot. Niema ono więcej nad twa lub trzy dni, biedna ta istota!
 — A czyś nie zapamiętał numeru spalonego domu, z którego wybiegła jego matka?
 — Nie zwróciłem na to uwagi. Zresztą cały szereg domów zgorzał po tej stronie. Niema więc śladu.
 — To prawda. Zresztą, na coby się to przydało? Trzeba to dziecię umieścić w Przytułku. Jestem tu znanym, dopomogę ci w tem. Moim słowom uwierzą, a ty nie wymieniaj mego nazwiska! Wiedzą, że Serwacy Duplat przewodniczył w rozstrzelaniu zakładników w la Roquette... Zostałbyś natychmiast przytrzymanym, sam byś zginął i mnie skompromitował.
 — Jak więc mam się zachować?
 — Nie odzywać się wcale.