Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/287

This page has not been proofread.

pozostawiwszy w niebezpieczeństwie? Byłoby to najwyższą podłością z mej strony! Nie, moja, doga, umkniemy do Genewy oboje. Ty urządzisz sobie tak, jak tu pralnię i żyć będziemy spokojni, szczęśliwi, nie obawiając się nikogo.
 Po tych słowach Duplat oczekiwał ze strony Palmiry okrzyków pełnych radości i zapału. Nic z tego nie nastąpiło. Młoda kobieta stała z pochyloną głową zadumana.
 — Widzę, że ci się nie podoba mój projekt? — zapytał po chwili.
 — Jechać do Genewy i tam sobie zakład urządzić, nic lepszego! — odparła — Znam dobrze moje rzemiosło i mogę się pochwalić, że jestem zdolną robotnicą, umiejącą kierować zakładem, ale nie żyje się powietrzem, mój kochany! Nie posiadam żadnych złożonych oszczędności! Parę sztuk po sto sous w szufladce, oto cały mój majątek!
 — Jak sądzisz? — zapytał Duplat — czy z sumą pięciu tysięcy franków możnaby pralnie urządzić?
 — Ach! byłoby to więcej niż trzeba.
 — Rachuj więc na tę sumę, będzie ci ona dostarczoną.
 — Pięć tysięcy franków?
 — Ni mniej, ni więcej; w całkowitości.
 — Będziesz mógł więc otrzymać te pieniądze?
 — Napewno!
 — Zkąd one przybędą?
 — Nie przybędą, bo już są. Jest to mój własny kapitał.
 — Żartujesz?
 — Nie! Chcesz ażebym cię przekonał.
 Tu sięgnąwszy do kieszeni, wyjął pięć banknotów tysiąc frankowych.
 Palmira wykrzyknęła radośnie, biegnąc z uściskiem ku, swemu kochankowi.
 — Ach! mój najmilszy, drogi jedyny! — wołała rzucając mu się w objęcia — równego tobie nie znajduje w całym świecie! Ale cię też kocha za to... kocha zapamiętale, twoja Mimi-ra!
 Duplat, jako człowiek przezorny, zachował w tajemnicy, że jest to trzecia część jego kapitału i nie wspominał o spodziewanej sumie stu pięćdziesięciu tysięcy franków z przyszłej sukcessyi Henryki Rollin.