Na ów krzyk, zbiegła się służba zamkowa, a wraz z innymi Rajmund Schloss pośpieszył.
Spostrzegłszy Piotra klęczącego przy starcu, z ręką położoną na jego sercu, które niestety już bić przestało, zdrętwiał z przerażenia.
— Umarł! nasz pan hrabia umarł! — jąkał ze łkaniem Piotr Rènaud.
— Nie! to niepodobna!... ja ci nie wierzę! — odparł Schloss klękając przy ciele zmarłego i śledząc choćby jednej iskierki w nim życia.
Ciało było zimne, skostniałe.
— Doktora! czemprędzej doktora! — wołał zatrwożony Rajmund.
Kilku służących rzuciło się ku drzwiom, gdy doktór Pertuiset nagle ukazał się w progu.
Schloss poskoczył ku niemu.
— Ach! przybywasz zapóźno doktorze! tym razem skończona! — wołał z rozpaczą. — Nasz hrabia umarł!
Przerażony doktor pochyliwszy się nad zmarłym uniósł drżącemi palcami powiekę oka hrabiego i po kilku sekundach badania.
— Tak! nieszczęściem, skończona! — wyszepnął. — Wszak jakiż cios gwałtowny wywołał tę katastrofę? — pytał, usiłując podnieść martwe ciało starca.
Oswobodzona tym ruchem lewa ręka zmarłego ukazała się, trzymając papier w zaciśniętej dłoni.
— Ha! to, zapewne!... zawołał doktor, usiłując z trudem ów list wydobyć i szybko zaczął go przebiegać oczyma.
— Raul! — zawołał po chwili — Raul!... więc i on także?...
— Ksiądz wikary? Cóż mu się stało? — wołali razem Schloss z Piotrem Rènand.
— Umarł!
— Umarł? ksiądz Raul... tak młody? Tak pełen sił i zdrowia?
— Umarł... raniony kulą w piersi!
— Czy podobna?
— Tak! niestety! Wszak tu napisane...
— Kto napisał? kto śmiał tak brutalnym ciosem ude-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/323
This page has not been proofread.