— Kłamstwo!... kłamstwo! i jeszcze raz kłamstwo! — wykrzyknął z oburzeniem. — Rollin niechce tu przyjechać, niechce się zetknąć z trupem hrabiego, bo lęka się zdradzić!...
— Cóż ty więc sądzisz, Rajmundzie? — pytał z niepokojem Pertuiset.
— To, że w Paryżu coś się dzieje takiego, co ukrywają przed nami. Że pan Gilbert Rollin jest nędznikiem ostatniego rodzaju!
Doktór oddawna znał nizką wartość moralną męża Henryki, był dobrze powiadomionym o popełnionych niegdy przezeń występkach, przeszłość więc tego człowieka nadawała cechę prawdy przypuszczeniom nadleśnego. Mimo to Pertuiset nie śmiał nań jeszcze rzucić stanowczego oskarżenia.
— Może się mylisz, Rajmundzie? odrzekł z wachaniem.
— Ha! będę wiedział, muszę się dowiedzieć!... — wołał z gwałtownością nadleśny. Pojadę do Paryża, zobaczę się z księdzem d’Arcynes, obadwa razem rozświetlimy te sprawę!
— Na tym punkcie zgadzam się z tobą, dobrze uczynisz, ale jechać nie możesz dopóki nie oddamy ostatniej posługi temu, który za życia był nam tyle drogim!
— Nie myślę też o tem teraz, panie doktorze. Zostanę do końca obrzędu!
— Zresztą, przed dokonaniem stanowczego postanowienia — dodał Pertuiset— trzeba nam oczekiwać na list Gilberta zapowiedziany w depeszy.
— Będziemy oczekiwali.
Noc całą spędzono na modłach przy ciele hrabiego Emanuela. Nazajutrz, umieszczono je w trumnie i wystawiono w sali zamkowej, zamienionej na gorejącą światłem kaplicę.
W około trumny, modlili się na klęczkach wieśniacy z Fenestranges i dalszych okolic, rzewnie opłakując dobrego pana.
Nazajutrz równo ze świtem, Rajmund pobiegł na pocztę po gazety i listy dla doktora. Jeden list był tylko
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/338
This page has not been proofread.