Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/353

This page has not been proofread.



XIX.

 Głębokie przywiązanie Schloss’a do wszystkich członków rodziny zmarłego jego pana, wyprowadziło go z biernej roli podwładnego, w jakiej pozostawać nakazywało mu zajmowane przezeń skromne stanowisko.
 Dzielny Lotaryńczyk wyjeżdżając przywdział na siebie najpiękniejsze swoje ubranie.
 Zwierzchnie ciemno zielone sukienne swoje okrycie, kazał obszyć czarną krepą, takąż krepą przewiązał rękaw na lewem ramieniu. Tym sposobem nosił załobę po hrabim d’Areynes, tę żałobę, jaka napełniała mu serce i wyciskała łzy z oczu, ilekroć razy samotnym się znalazł.
 Cały jego bagaż stanowiła walizka, którą trzymał w ręku.
 Ze stacyi wschodniej drogi żelaznej, udał się pieszo na ulice Pepincourt. Pogoda była prześliczną dnia tego; wszak ileż zmian zaszło w Paryżu od chwili, gdy z narażeniem życia przyjeżdżał tu po księdza Raula!
 Na ulicach i bulwarach, panował jeszcze nieład. Domy i budynki nosiły ślady kul. Tu i owdzie dostrzedz było można pogruchotane mury, szczątki barykad, poskręcane armaty i broń leżącą kupami na bruku, zakrwawionym miejscami.
 Spoglądając na to wszystko Rajmund, szedł z sercem ścieśnionem, duszą pełną smutku.
 Dalej nieco spostrzegł domy spalone do połowy, których zezerniałe od dymu ściany groziły zawaleniem się lada chwila.
 Szedł przerażony pośród tragicznych tych zwalisk, gdzie miejscami nasuwał się przed oczy jakiś wzruszający szczegół.
 Na facyjacie, której część tylna tylko pozostała, wisiala na haku klatka z ptaszyną. Znajdujące się w tej klatce ziarno, dotąd żyć pozwoliło ptaszęciu.
 Dalej w zrujnowanym doszczętnie pokoju, bez sufitu bez podłogi, po nad wpół rozwalonym kominkiem wisiał ze-