Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/367

This page has not been proofread.

 — Przede wszystkiem proszę ażebyś pan mówił ciszej — odparł spokojnie doktór. — Podniesiony głos pański może przebudzić chorego.
 — Ja chcę go widzieć! — powtórzył brutalnie Gilbert.
 — A ja powiadam, że to nastąpić nie może! Nie jest tak ciężko chorym, aby wysłuchać mnie niemógł.
 — Jestem przeciwnego zdania w tym razie.
 — Przynoszę mu wiadomość, którą natychmiast słyszeć powinien, tak w moim, jako i swoim własnym interesie.
 — Są wiadomości, które zabijają, panie Rollin — podkreślając te wyrazy intonacyą głosu i patrząc mu w oczy rzekł chirurg.
 Gilbert drgnął, utkwiwszy badawcze spojrzenie w Leblond’a.
 Wyrazy: „Są wiadomości, które zabijają“, czy on je wymówił wypadkiem? lub też umyślnie stosował do tragicznego zgonu hrabiego d’Areynes?
 Bądź co bądź bezczelność Rollin’a znikała, uczuł, iż słabo robić mu się poczyna.
 Nie zważając na jego widoczne pomięszanie Leblond wskazał mu krzesło.
 — Racz pan spocząć — rzekł i powiedz mi o czem tak ważnem pan chcesz rozmawiać z księdzem Raulem?
 — Pan raczej mi powiedz — odparł Rollin usiłując pokryć zakłopotanie — jakiem prawem chcesz być wtajemniczonym w nasze rodzinne interesa?
 — Nie roszczę żadnych pretensyi w tym rodzaju — rzekł chirurg — ale działając tak, działam na mocy przynależnego mi prawa.
 — Jakiego?
 — Prawa lekarza, rozporządzającego wszystkiem, gdy chodzi o ocalenie chorego.
 — Bardzo wątpliwe to prawo....
 — Nie żądam abyś je pan utwierdzał. A nawet źle byś uczynił w tem razie. Przekonam cię o tem.
 — Ciekawym? — odparł szyderczo Rollin.
 — Pańska wizyta ma na celu powiadomienie wikarego o śmierci hrabiego Emanuela. nieprawdaż? — mówił Leblond.
-