— Słucham... o co chodzi?
— Wypełniałeś pan, aż do ostatnich dni Kommuny obowiązki dyrektora ambulansu przy ulicy Servan?—
Tak, panie.
— Pomiędzy ostatniemi ze zranionych, przyniesionemi do tego ambulansu, znajdowała się uboga kobieta, której ślady chciałby odnaleźć ksiądz d’Areynes.
— Pod jaką datą ta kobieta została umieszczona w ambulansie przy ulicy Servan?
— W nocy, dnia 28 Maja, w chwili, gdy armia Wersalska pokonawszy Kommunę, zawładnęła jedenastym okręgiem Paryża.
— Jak nazywała się ona?
— Joanna Rivat.
— Raniona była niebezpiecznie?
— Bardzo niebezpiecznie.
— Mam tu podwójną listę chorych przyniesionych do ambulansu, przejrzę ją i natychmiast panu odpowiem.
To mówiąc ów pisarz, wyjął księgę rejestrową z biblioteki znajdującej się w jego gabinecie, przeglądał ją pilnie, a na jego twarzy malował się wyraz niezadowolenia.—
— Nie odnalazłeś jej pan? — pytał Schloss z niepokojem.
— Nie! i to mnie wcale nie dziwi.
— Jakto, dla czego?
— W nocy, z dnia 27 na 28 Maja, liczba rannych przyniesionych do ambulansu była tak wielką, iż zapanował chwilowo nieład, rany okazały się tak ciężkiemi, wymagającemi natychmiastowego opatrunku, iż niepodobna było badać wszystkich chorych o ich nazwiska i stwierdzać ich tożsamość zapisując je w rejestra, które dotąd utrzymywane były we wzorowym porządku. Po obrachowaniu, liczba ogólna przedstawia osiemdziesięciu pięciu ranionych podzielonych w ten sposób:
Mężczyzn — dwudziestu czterech.
Kobiet — trzydzieści dziewięć.
Dzieci —dwanaścioro.
W tej liczbie, dziewiętnaścioro nieprzeżyło zadanych ran. Zmarło dziesięciu mężczyzn, siedem kobiet i dwoje dzieci. Kto wie, czyli ta Joanna Rivat, jakiej pan poszukujesz, nie należy do ich liczby?
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/387
This page has not been proofread.