Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/391

This page has not been proofread.

 Sekretarz ukłoniwszy się, wyszedł.
 Dyrektor wstał, a zwróciwszy się do Rajmunda.
 — Pójdziemy razem — rzek — odwiedzić te siedem chorych „Nieznanych“ jakie znajdują się u nas. Mam nadzieję, że pan odszukasz pomiędzy niemi osobę, którą się tak interesuje ksiądz d’Areynes. Chciej pan pójść za mną.
 Siostry świętego Wincentego à Paulo, pełniły tu obowiązki infirmerek.
 Do jednej z nich zwrócił się dyrektor o wskazanie sobie łóżek pomienionych siedmiu kobiet.
 — Właśnie ordynujący doktór ukończył swoją wizytę.
 Pomimo rannej godziny, wszystko tu było w porządku.
 Siostra miłosierdzia, zaczęła iść od prawej strony, szeregiem łóżek i zatrzymała się przed jednym z tychże noszącym na blaszanej tabliczce numer 4.
 — Oto jedna z tych siedmiu, „Nieznanych“ — rzekła do dyrektora.
 Rajmund pochylił się ku chorej, która leżąc z przymkniętemi oczyma, ciężko oddychała.
 — Biedna ta istota zaledwie dni kilka przeżyje — mówiła zakonnica. — Niema już dla niej ratunku.
 Schloss cofnął się.
 — To nie ona! — wyszepnął.
 Przeszli do łóżka pod 9 numerem.
 — I ta zgubiona! — wyrzekła infirmerka.
 Rajmund spojrzawszy bacznie na umierającą powtórzył:
 — To nie Joanna!
 Szli dalej.
 Zakonnica stanęła przed łóżkiem noszącym numer 16, wskazując leżącą na nim chorą, której głowa niknęła zupełnie pod opasującemi ją na krzyż płóciennemi bandażami.
 Była to kobieta piędziesięcioletnia.
 — Ta tu — zaczęła infirmerk — ma szczękę zgruchotaną odłamem kartacza. Nie jest wstanie słowa przemówić, nie umie czytać ni pisać.
 Schloss, spojrzawszy szybko na ranioną, przeniósł wzrok na łóżko obok stojące, a oznaczone 17 numerem.
 Drgnął nagle.
 Poznał bladą twarz Joanny Rivat, tak bladą, iż nieodróżniała się białością od poduszek, na których spoczywała