Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/401

This page has not been proofread.

 Był to twój niegdyś kolega z Gwardyi sierżant Serwacy Duplat.
 Gilbertowi słabo się zrobiło. Czuł, że omal nie zemdleje. Jego niepokój zmienił się w przerażającą trwogę.
 O czemże wiedział ksiądz Raul?
 Rollin był pewien, że jest zgubionym, że jego tajemnica odkrytą została, siłą woli jednakże pokonał swój przestrach.
 — Serwacy Duplat! — odrzekł z przymuszonym uśmiechem — co? on wybawcą? Nigdy go nie widziałem w podobnej roli! Ależ to wszystko co mi opowiadasz, jest jakimś romansem, kuzynie?
 — Najściślejsza to prawda! — odparł wikary.
 Mąż Henryki zwolna ochłonął z przerażenia.
 — Ha! skoro tak — odrzekł — trzeba przypuścić, że Duplat raz w życiu postanowił spełnić dobry uczynek. Znał bezwątpienia Joannę Rivat i chciał ocalić jej dziecię.
 — I ja tak sądzę — odparł wikary.
 — Widzę, że w to nie wierzysz kuzynie?
 — Powątpiewam!...
 Gilbert pragnął szczegółowo wybadać księdza d’Areynes.
 — A matka? — zapytał — Joanna... pozostawił ją? Cóż się więc z nią stało?
 — Ja ją uratowałem — rzekł młody kapłan.
 — Co? ty kuzynie?
 — Tak.
 — Lecz w jaki sposób?
 — Wyrwawszy ją z pośród otaczających płomieni, zarzuciłem ją sobie na ramiona, a zeszedłszy nie bez trudu po wschodach, walącego się już domu, oddałem ją przechodzącym właśnie natenczas marynarzom pod dowództwem pana de Kernoël, którzy ją przenieśli do ambulansu, przy ulicy Servan.
 — Gdzie, zapewne umarła?
 — Nie! Z ambulansu, została przewiezioną do szpitala Miłosierdzia, gdzie Rajmund Schloss odnalazł ją dziś rano.
 — Wyleczoną!
 — Tak, ale niestety obłąkaną.
 Na te wyrazy, Gilbert z ulga odetchnął.
--