Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/416

This page has not been proofread.

 Po kilku minutach paroksyzm zwolna się uspokoił. Joanna upadła na poduszki obezwładniona, złamana.
 Doktor kazał natychmiast przyrządzić lekarstwo.
 — Jakże pan sądzisz? — pytał go ksiądz d’Areynes.
 — Zdaje się, iż uzdrowienie tej biednej będzie możliwem...
 Oby Bóg ciebie wysłuchał! — zawołał radośnie wikary.
 — Takiem jest moje przekonanie.
 — Może więc pan leczyć ją zechcesz?
 — Nie panie! Joanna musi być oddaną w ręce psychiatry, specyalisty. Kuracya jej może trwać miesiące, a nawet i lata, zanim ta nieszczęśliwa wróci do rozumu. Napiszę protokuł z naszych ostatnich usiłowań i gorąco polecę pańską protegowaną, ordynującemu lekarzowi szpitala do którego przewiezioną zostanie.



XXXI.

 — Czy nie lepiej byłoby — mówił ksiądz Raul — umieścić Joannę w domu zdrowia? Zdaje mi się, że tam znalazłaby lepszą wygodę, aniżeli w szpitalu?
 Doktór przecząco potrzasnął głowa.
 Jestem gotów — dodał wikary — zapłacić, za jej leczenie i utrzymanie.
 — Nie nalegaj pan — odparł Perrin. — Zamiar twój jest bardzo chwalebnym, wszak mógłby przynieść szkodę naszej pacyentki. Nie ufam prywatnym domom zdrowia, a to dla wiadomych mi powodów. Jeżeli Joanna Rivat ma zostać uleczoną, nastąpi to, jestem przekonany, tylko w rządowym Zakładzie, pod nadzorem Rady opiekuńczej szpitalnej, powierzona staraniom którego ze znakomitych specyalistów.
 Ksiądz Raul w milczeniu pochylił głowę.
 — Przyjmuję pańską radę, doktorze — odrzekł. — Będę