Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/42

This page has not been proofread.

 — Serdeczne dzięki za pańska grzeczność, wszak jestem pewną, że mój mąż tam będzie.
 Punktualnie o czwartej wieczorem, pociąg w którym się znajdowali nasi podróżni, wjechał na stacyę w Paryżu.
 Schloss dopomógł młodej kobiecie w przeniesieniu bagażów, aż do głównych drzwi wyjścia, gdzie rozradowana padła w objęcia młodego człowieka, przybranego w mundur gwardzisty. Był to jej mąż, Paweł Rivat rosły i silny mężczyzna, około dwudziestu ośmiu lat mieć mogący.
 — Ach! moja żonko!... — zawołał, przytulając ją do piersi, — jak dobrze, że powróciłaś! Tak mi było smutno bez ciebie! Gdybyś była się opóźniła o jaki tydzień, mógł bym na pewno się rozchorować.
 Uścisnęli się kilkakrotnie.
 — A gdzież są twoje pakunki? — zapytał Paweł.
 Joanna wskazała mu stojącego przy nich swego towarzysza podróży.
 — Podziękuj temu panu, — wyrzecze, — on mi dopomógł w przeniesieniu bagażów.
 Paweł z serdecznością wyciągnął rękę ku Rajmundowi.
 — Ależ za co? — zapytał tenże, ujmując podaną sobie dłoń robotnika. — Zrobiłem to, co pan byś w moim miejscu również uczynił.
 — To pewna! — Nie zawsze jednak spotykamy uprzejmych współtowarzyszy podróży, Chciej pan wstąpić do nas, wypijemy razem szklankę wina.
 — Niepodobna!
 — Odmowa zatem?
 — Wbrew mojej woli, upewniam. Bardzo się spieszę? kilka minut opóźnienia, mogłyby sprowadzić opłakane następstwa w interesach, jakie załatwić mi polecono.
 — Nie będę więc nalegał. Gdybyś pan jednak zabawił dni kilka w Paryżu, mam nadzieję, że nas odwiedzisz.
 — Przyrzekam, i będę się starał dotrzymać słowa.
 — Niezapomnij pan mego nazwiska i adresu. Paweł Rivat, Nr. 157. ulica Saint-Maur, obecnie gwardzista narodowy 57-go batalionu, 3-ej kompanii.
 — Będę pamiętał.
 I uścisnąwszy powtórnie dłoń Pawła; Rajmund wyszedł ze stacyi z pośpiechem.