Podczas swej rannej wizyty, doktór zauważył widoczne polepszenie.
Zbliżała się chwila, w której za przemówieniem chorej będzie się mógł upewnić, iż odniósł prawdziwe zwycięztwo i że jej pamięć powróci wraz z intelligencyą.
Szóstego dnia rano, Róża, która od czasu operacyi nie odstępowała słabej, wyszła na parę minut. Za powrotem w osłupienie wprawiona została.
Joanna kompletnie przebudzona, siedziała na łóżku, spoglądając w około siebie zdumionym wzrokiem.
W chwili, gdy Róża ukazała się we drzwiach, spojrzała na nią i wolnym głosem, znamionującym wielkie osłabienie:
— Gdzie jestem? — zapytała.
Młoda infirmerka wydała okrzyk radosny.
To zapytanie wygłoszone przez rekonwalescentkę, zdawało się jej być wróżbą niezaprzeczonego uzdrowienia.
Poskoczywszy ku Joannie, ujęła jej rękę, do ust ją przykładając.
— Nie mów... zaklinam! — wołała. — Nie jesteś jeszcze ku temu dość silną, Powiadomię doktora, przyjdzie on tutaj i badać cię będzie. Jemu natenczas odpowiesz.
Posłyszawszy ten czysty głos krystaliczny pełen tkliwości, widząc pochyloną ku sobie tę śliczną główkę dziewczęcą, tę twarz młodą i świeżą. Joanna z zachwytem się w nią wpatrywała i mimo zakazu mówienia:
— Zastępujesz więc przy mnie matkę Weronikę, moje dziecię? — zagadnęła.
Róża powtórnie nakazała jej gestem milczenie, a podbiegnąwszy ku drzwiom, otworzyła je, wołając:
— Maryo!... Maryo! przychodź co prędzej.
Druga infirmerka znajdująca się w sąsiednim pokoju, przybiegła na to wezwanie.
— Co się tu dzieje? — zapytała.
— Idź do doktora Bordet, powiedz mu, aby natychmiast przychodził... słyszysz mnie?... natychmiast!... pod numer 9 do pokoju dla „Odosobnionych“.
Marya wybiegłszy z pośpiechem. Róża wróciła do Joanny.
Obłąkana siedziała z głowa wspartą na ręku, nie spoglądając już w około siebie.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/452
This page has not been proofread.