— Och! wtedy to uczuje całą okropność mojego sieroctwo mówiło dziewczę, nie zważając na słowa Joanny, — jednak wiecznie sama i opuszczona! Mamo Joanno, mówiłam przed chwilą, że cię kocham, jak gdybyś była mą matką. Otóż ja nie chcę rozłączać się z tobą... chcę się poświęcić dla ciebie jak dla mej matki! Obok ciebie, żyję.... istnieje... jestem szczęśliwa. Na myśl rozłączenia się z tobą, serce mi się ściska boleśnie, zdaje mi się, że umrę!... Zkad to uczucie o jakiem niewiedziałam przed poznaniem się z tobą? Zkąd ta potrzeba widywania ciebie? Zkąd to głębokie przywiązanie? Co się dzieje w mem sercu, nie staram się tego zbadać, jest jednak coś, co mnie przykuwa do ciebie. A jeżeli mi przyjdzie rozłączyć się z tobą, czuje, iż nie będzie już dla mnie szczęścia na ziemi!
Joanna, owładnięta wzruszeniem, tuliła dziewczę do serca, okrywając je pocałunkami.
— Ach! gdyby ta biedna matka wiedziała, iż trzyma w objęciach jedną ze swych córek?... Ale niestety niedomyślała się tego.
Przez kilka sekund, na początku opowiadania infirmerki, drobne światełko nadziei błysnęło w jej duszy, wszak zakończenie tej opowieści, przypuszczać jej nie pozwoliło, ażeby Róża miała być jedną z bliźniaczek.
I ona również ulegała jakiemuś niewytłumaczonemu czarowi, gdy młode dziewczę przemawiało do niej. Rada była wpatrywać się w nią bezustanie.
Kochała Różę, jak tamta ją kochała nawzajem, a nie zdając sobie rachunku z tego uczucia, oddawała mu się z rozkoszą.
— Drogie dziecię! — mówiła do zasmuconej dziewczyny — kocham cię również, a kocham tkliwie, z całej mej duszy, wszak mimo gorącej chęci zatrzymania cię przy sobie, rozum mi mówi, iż nie mam prawa przyjmować takiej ofiary, Czy ja wiem, co ze mną się stanie, gdy wyjdę z tego Schronienia? Świat?... ja nieznam go teraz. Musiało się wszystko zmienić przez lat siedemnaście! Jeżeli moja matka i ksiądz d’Areynes nie żyją, co ze mną się stanie? Będę może zmuszoną zostać żebraczką proszącą kawałek codziennego chleba. Mam ważny obowiązek do
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/467
This page has not been proofread.