należy. Kompletna ruina u Grancey’ów niegdyś najbogatszych ludzi z tej okolicy.
Pani de Grancey zmarła przed sześcioma laty popadłszy w obłąkanie skutkiem ogromnych strat na grę w karty jej męża. Wicehrabia Jerzy Paweł de Grancey, we dwa lata po śmierci żony, rozsadził sobie czaszkę wystrzałem z rewolweru. Komornicy wszystko za długi zabrali, począwszy od pałacu, aż do ostatniej piędzi ziemi, jaką posiadał w okolicach Amboise!...
— Lecz zdaje mi się — badał Duprèty — że wicehrabia miał syna?
— Tak, Jerzego de Grancey, dwudziesto trzyletniego młodzieńca, w chwili gdy ojciec się zabił, znikł.
— Cóż się z nim stało?
— Na to, niepodobna mi jest panu odpowiedzieć. Niewidziano go tu od chwili ojcowskiego pogrzebu. Byłem na tym pogrzebie, wszyscy żałowali biednego chłopca! Był to dzielny, uczciwy młodzieniec, kłóry chciał naprawić winy zmarłego ojca, ale już było zapóźno! Bez grosza w kieszeni nic zrobić niemógł, bo i nie umiał nic robić! Wychowanego w Kolegjum, w Tours, uczono rzeczy, przy których człek z głodu umrzeć może. My nazywamy takich wykolejonymi, niezdatnymi do niczego, blagierami.
Wejście Małgorzaty przerwało rozmowę. Dosłyszała jednak ostatnie wyrazy winiarza.
— O kim mówisz, ojcze Peloton?-zapytała.
— O wicehrabim Jerzym de Grancey.
— Ach! biedny chłopiec! — zawołała, stawiając przed Deprèt’ym wspaniałą smażoną rybę. — On to może się pochwalić, iż nie odziedziczył żadnych z wad rodzinnych! Jeden tu z naszych podróżując, spotkał go w Brest, przed sześcioma miesiącami. Nieborak, ukrywał jak mógł czarną swą nędzę! Chcąc żyć jako tako, mówił, że wyjeżdża w podróż do odległych krajów, zwanych Australją.
Deprèty słuchał tych wszystkich szegółów z natężoną uwagą.
— W które strony Australii miał się udać? — zagadnął.
— W te, gdzie jak mówią, tylko nachylić się trzeba, ażeby zbierać złoto, które tam rośnie na polu jak trawa — odpowiedziała Małgorzata.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/480
This page has not been proofread.