— Ponieważ zostałem tam ograny na dwadzieścia pięć luidorów, gdym po raz ostatni grał u niej w karty — ozwał się zapytany. — Jej szulernia, to zbiór oszustów!....
— Sam jesteś winien temu żeś przegrał, ponieważ się zapalasz podczas gry — przemówiła inna z kobiet. — A ja wygrałam widzisz wtedy piętnaście luidorów?
— Ja dziesięć — poparł inny głos żeński.
— Ja pięć — dodała trzecia.
— Któż to jest ta Leokadya? — zapytał któryś z obiadujących.
— Jest to ładna dziś jeszcze i mająca grube pieniądze dziewczyna. Przyjmuje u siebie tylko młodzież bogatą. Grywają u niej na wielkie stawki, pieniądz płynie jak woda i trzeba być doprawdy tak głupim jak Leon, ażeby z tego skorzystać nie umieć!
— Korzystaj skoro masz chęć ku temu — odparł młodzieniec, zwany Leonem. — Ja takich środków chwytać się nie będę. Nazbyt ona jest mądra, ta Leokadya.
— Lecz zwróć uwagę, że ona powrócić sobie musi koszta kolacyi i szampana. To sprawiedliwe! Czy potrzeba jakich prezentacyi lub poświadczeń chcąc być wprowadzonym do tej damy? — zapytał znowu mężczyzna wśród obiadujących.
— Żadnych prezentacyi. Wchodzi do niej, kto zechce, ażeby tylko miał trochę szyku i zapłacił za wejście.
— Ile?
— Drobnostka! Trzy luidory.
— Zbierają się tam poważni gracze?
— Ba? ma się rozumieć. Poniterowie bankierzy, mający w Banku francuzkim kapitały, a kieszenie wypchane banknotami.
— Grywają u niej w karty codziennie?
— Nie, tylko we Wtorki, Czwartki i Soboty.
— Gdzie ona mieszka?
— Przy ulicy Tours d’Auvergne, numer 37. Jeżeli zechcesz, możesz przyjść o siódmej wieczorem jako gość zwykły na obiad, gdzie za 3 franki 50 pożywisz się nader przyzwoicie. Chcąc zaś wejść do szczelnie zamkniętego sa-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/488
This page has not been proofread.