Spojrzawszy ku stronie zkąd pochodził ów hałas, dostrzegł punkt świetlany zbliżający się szybko ku sobie.
Oczekiwał.
Jadący skręcił na prawo.
Był to wóz ogrodniczy, wyładowany koszami, zawierającymi różnego rodzaju warzywa.
Sylwetka powożącego, rysowała się wyraźnie na wypogodzonem niebie po burzy.
Były galernik podszedł kilka kroków naprzeciw nadjeżdżającego.
— Pan jedziesz do Paryża? — zapytał.
— Tak, jadę na targ ze sprzedażą warzywa.
— Sto sous, jeżeli mnie pan zabierzesz i odstawisz do fortyfikacyi.
Ogrodnik spojrzał badawczym wzrokiem na mówiącego, którego twarz oświetlała latarnia przy wiązana na wozie.
W obliczu jego widocznie nie znalazł nic podejrzanego, bo powstrzymał konia.
— Siadaj pan — rzekł — odwiozę cię bezpłatnie na plac Bastylii, a za to żądam tylko byś mi kupił kieliszek wódki, pod „Złotą wieżą“.
Nasz nocny pracownik wskoczył na ławeczkę, gdzie ogrodnik zrobił mu miejsce obok siebie.
Dało się słyszeć trzaśnięcie z bicza, koń ruszył szybko.
Podróż odbyła się bez wypadku.
Grancey ułożył historye, jaka usprawiedliwiła jego obecność na gościńcu w tak porannej porze, któremu to opowiadaniu ogrodnik w zupełności uwierzył.
O trzeciej nad ranem, przybyli na plac Bastylii, a w godzinę później, Grancey dzwonił do hotelu, chcąc jak najprędzej znaleźć się w swoim pokoju.
Pojmujemy o ile pragnął poznać przedmioty ukryte w drogocennej butelce, ale ku temu stłuc ją było trzeba.
Przezorny, jak zwykle, dostrzegł szczypce żelazne leżące po nad kominkiem, jakie miejsce młotka zastąpić mu mogły.
Położył butelkę na serwecie, we czworo złożonej, aby przytłumić hałas, drugą serwetę położył na flaszce, a wziąwszy obcęgi, cios wymierzył.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/494
This page has not been proofread.