— Ach! jakże mój stryj i Raul osądzili słusznie, tego człowieka! On niema serca, ani sumienia!... Jakżem ja była szaloną, a najcięższą dotknięta ślepotą, bo mając oczy, niewidziałam!
Pod ciężarem tylu cierpień, zbyt ciężkich dla słabej kobiety, Henryka byłaby nieraz upadła, gdyby widok córki nie dodawał jej odwagi, nie krzepił siłą i chęcią życia.
Lucyan de Kernoël znajdujący się obecnie w towarzystwie pani Rollin i Maryi-Blanki był pięknym chłopcem dwudziesto ośmioletnim, brunetem, z czarna jedwabistą broda.
Czarne jego duże oczy, o powłóczystem wejrzeniu, wyrażały zarazem łagodność i wolę.
Tak w jego fizyonomii, jako i całem zachowaniu się widniała szlachetność, intelligencya i serce, które to wysokie zalety odziedziczył po swoim ojcu.
Marya-Blanka była doskonałością pod każdym względem. Piękna jak anioł, posiadała ów wdzięk kobiecy przykuwający serca od razu
W uderzający sposób podobna do swej siostry bliźniaczej Róży, młodej infirmerki z Przytułku w Blois, była tylko nieco od niej szczuplejszą i delikatniejszą na co wpłynęło otoczenie, w jakiem wychowana została.
To pewna, że umieszczone obok siebie te dwie córki Joanny Rivat wytworzyłyby różnice, jaką nadaje wychowanie i wypływające zeń nawyknienia, ale po za tem trudno byłoby a nawet prawie niepodobna rozróżnić jedna od drugiej.
Marya-Blanka posiadała toż samo wejrzenie, tenże sam uśmiech, ten głos łagodny o harmonijnem brzmieniu, też same ruchy naturalne, pełne wdzięku, jak jej siostra.
Umysły i serca dla dziewcząt, tak jak ich kształty zewnętrzne, nacechowane były łagodnością, miłosierdziem, gotowe do wszelkich poświęceń.
Marja-Blanka, uwielbiała mniemana swą matkę, te, od której była tak tkliwie kochaną i podzielała jej cierpienia, dobrze je rozumiejąc.
Czuła się tylko szczęśliwą przy niej, a ta jej radość była jeszcze żywszą, gdy Lucyan de Kernoël znalazł się
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/514
This page has not been proofread.