— Proszę o bliższe wyjaśnienie tej zagadki.
— Wytłumaczę ja pani w kilku słowach.
Tu opowiedział szczegóły obiadu w Champigny i podsłuchaną rozmowę towarzystwa przewoźników.
— Traf tym razem dobrze usłużył, za co wdzięczną mu jestem — odparła z uśmiechem Leokadya.
— I ja zarówno — dodał de Grancey. — A teraz chciej pani przyjąć trzy luidory jako zapłatę za prawo wejścia.
Leokadja przyjąwszy pieniądze, schowała je do kieszeni.
— Racz pan pójść za mną — zaczęła — wskażę ci drog do salonu gry.
I weszła do oświetlonego lampą, korytarza idąc nim przez całą długość.
Grancey szukał daremno wzrokiem jakiegoś wyjścia, nie znalazł go wcale.
Leokadja zatrzymawszy się na końcu pasażu nacisnęła ukrytą w murze sprężynę.
Wejście w ścianie otworzyło się natychmiast, ukazując pierwsze stopnie schodów, po których schodzić w dół zaczęli oboje.
Poniżej schodów, podwójne drzwi grubo obite kobiercami, tłumiły oddźwięk głosów wychodzących z zewnąrz.
Po przestąpieniu tych drzwi, weszli do nizkiej, ale bardzo obszernej sali, jasno oświetlonej porozwieszanemi reflektorami. Umeblowanie, nie licząc krzeseł, stanowiły tu dwa wielkie stoły, jeden do bakkara, drugi do landsknechta i gry w rulette.
Mimo że gra dopiero się rozpoczęła, partya bakkara była nader ożywioną.
Grancey zajął miejsce między poniterami, a szczęście tak mu sprzyjało, iż wyszedłszy około północy, uniósł z sobą znaczną sumę pieniędzy dla dołączenia jej do tych jakie mu pozostały.
— Wyborny początek! — mruknął, kładąc się spać — trzeba próbować dalej. Czwartek i Sobota przyniosą mi zyski znacznie większe.
W osiem dni później, we Wtorek, w chwili gdy obiad przy wspólnym stole miał się ku ukończeniu, ukazał się
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/561
This page has not been proofread.