Inaczej było obecnie.
Za jego wejściem, uderzony został regularnością jego rysów twarzy, intelligencyą spojrzenia, dystynkcyą w całem zachowaniu się i elegancya.
Wszystko to razem oznajmiało człowieka z wyższej rodowej sfery, hulakę, być może, kompromitującego w miejscach podejrzanych swą tarczę herbową, ale bądź co bądź szlachcica.
Podszedł ku niemu i podał mu rękę.
Mniemany Grancey uścisnął ją z serdecznością.
— Raz jeszcze, panie wicehrabio — rzekł Rollin — uważam sobie za obowiązek podziękować ci za okazane mi zaufanie i wyświadczoną przysługę. Pomimo nawet zapłacenia długu, co natychmiast uczynię, zachowam dla pana głęboką wdzięczność! Siadaj pan, proszę!
Przybyły usiadł na krześle.
Gilbert otworzywszy w biurku szufladkę, wyjął kopertę zawierającą sześć banknotów tysiąc frankowych i podał je swojemu wierzycielowi.
Przygotowałem to dla pana — rzekł — chciej przerachować.
— Czyż to potrzebne?
— Żądam tego.
Wicehrabia przerachował, wsunął je w kopertę, a potem do kieszeni swego żakieta.
— Jest to prawdziwa przyjemność — odrzekł — być pańskim wierzycielem. Wywiązujesz się pan z długu znakomicie. To mnie ośmiela do przypomnienia ci o innej należytości bardziej poważnej...
Tu przerwał.
— O innym długu, bardziej poważnym? — powtórzył Gilbert zdumiony.
— Tak, znacznie większym — poparł były galernik. — Długu zaciągniętym przez pana od lat dawnych, którego jednak ważności zaprzeczyć pan nie możesz.
— Zdumienie Gilberta zmieniło się w niespokojność.
— Nic nie rozumiem — rzekł z lekka zmienionym głosem. — Wytłumacz mi pan to jaśniej.
— Zaraz to uczynię. Dług, o jakim mowa pochodzi z przed siedemnastu laty.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/566
This page has not been proofread.